Zapomniałem dodać M.M. Macko Książka
Wydawnictwo: | WasPos |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 304 |
Format: | 14.5x20.5cm |
Rok wydania: | 2021 |
Szczegółowe informacje na temat książki Zapomniałem dodać
Wydawnictwo: | WasPos |
EAN: | 9788366754126 |
Autor: | M.M. Macko |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 304 |
Format: | 14.5x20.5cm |
Rok wydania: | 2021 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Wydawnictwo WasPos Agnieszka Przyłucka Rembielińska 8a/120 03-343 Warszawa PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Zapomniałem dodać
Inne książki M.M. Macko
Inne książki z kategorii Powieści i opowiadania
Oceny i recenzje książki Zapomniałem dodać
Ta książka to było totalne zaskoczenie. Przeczytałam opis jeszcze raz, ale nic nie wskazywało na to, że cud o którym mowa, naprawdę będzie cudem. Takim, wiecie... BOSKIM cudem. Opowieść jednak jest tak sympatyczna, jak młody ksiądz z gitarą, za którą nawet pełne buty dzieciaki pójdą na pielgrzymkę, bo "on jest spoko". No to poszłam.Joseph Rye jest beztroskim dziennikarzem telewizyjnym, wokół którego gromadzą się piękne i żądne przygód kobiety, a on nie ma serca im odmawiać. Nie potrafi się zaangażować w żaden dłuższy związek poza przyjacielskim z Emily i Timo. To brzmi, jak wstęp do erotyka, ale nim nie jest. To nie jest to też typowy romans pomiędzy głównym bohaterem a nieznajomą bądź długoletnią przyjaciółką, zależy komu zdecyduje się kibicować czytelnik. To nie przypominało żadnej innej historii, którą dotąd czytałam, dlatego ciekawość nie pozwoliła mi odłożyć książki na bok. Kiedy już myślałam, że wiem, co się dalej stanie, następował zwrot akcji i kompletnie nie mogłam przewidzieć, do czego to wszystko zmierza!"Zapomniałem dodać" jest książką o samej miłości, ale opowiedzianą w taki sam ciepły i wzruszający sposób, jak robią to śpiewacy gospel albo jak pisał swoje wiersze ks. Jan Twardowski. Nie trzeba być wierzącym, żeby zobaczyć i docenić tę pasję i radość kierowane w stronę Boga. Nie było tutaj nic z surowego moralizatorstwa, a im bliżej zakończenia, tym bardziej się uśmiechałam, bo kto by nie chciał przeżyć takich kosmicznych przygód? Dosłownie.Początkowo trochę mi przeszkadzało, że nie ma za wiele informacji o świecie przedstawionym, fabuła skupiała się na dialogach i ciągłej akcji pomiędzy bohaterami, ale przywykłam do tego. Ta opowieść ma taką formułę i jest spójna do końca. Zapamiętałam kilka trafnych cytatów, jak "pokaż mi swoje serce na golasa" albo tytułowe "zapomniałem dodać" jako zamiennik dla oschłego post scriptum. Trzeba też przymknąć oko na to, że wszyscy bohaterowie są mniej lub bardziej wierzący i o tym rozmawiają.Polecam osobom, którym nie przeszkadza poruszanie takich tematów i to w ten sposób. Także takim jak ja, którzy nie mieli dotąd do czynienia z chrześcijańskim romansem (?), ale zawsze chętnie poznają nowe rzeczy. Warto spróbować.
Ta książka to było totalne zaskoczenie. Przeczytałam opis jeszcze raz, ale nic nie wskazywało na to, że cud o którym mowa, naprawdę będzie cudem. Takim, wiecie... BOSKIM cudem. Opowieść jednak jest tak sympatyczna, jak młody ksiądz z gitarą, za którą nawet pełne buty dzieciaki pójdą na pielgrzymkę, bo "on jest spoko". No to poszłam.Joseph Rye jest beztroskim dziennikarzem telewizyjnym, wokół którego gromadzą się piękne i żądne przygód kobiety, a on nie ma serca im odmawiać. Nie potrafi się zaangażować w żaden dłuższy związek poza przyjacielskim z Emily i Timo. To brzmi, jak wstęp do erotyka, ale nim nie jest. To nie jest to też typowy romans pomiędzy głównym bohaterem a nieznajomą bądź długoletnią przyjaciółką, zależy komu zdecyduje się kibicować czytelnik. To nie przypominało żadnej innej historii, którą dotąd czytałam, dlatego ciekawość nie pozwoliła mi odłożyć książki na bok. Kiedy już myślałam, że wiem, co się dalej stanie, następował zwrot akcji i kompletnie nie mogłam przewidzieć, do czego to wszystko zmierza!"Zapomniałem dodać" jest książką o samej miłości, ale opowiedzianą w taki sam ciepły i wzruszający sposób, jak robią to śpiewacy gospel albo jak pisał swoje wiersze ks. Jan Twardowski. Nie trzeba być wierzącym, żeby zobaczyć i docenić tę pasję i radość kierowane w stronę Boga. Nie było tutaj nic z surowego moralizatorstwa, a im bliżej zakończenia, tym bardziej się uśmiechałam, bo kto by nie chciał przeżyć takich kosmicznych przygód? Dosłownie.Początkowo trochę mi przeszkadzało, że nie ma za wiele informacji o świecie przedstawionym, fabuła skupiała się na dialogach i ciągłej akcji pomiędzy bohaterami, ale przywykłam do tego. Ta opowieść ma taką formułę i jest spójna do końca. Zapamiętałam kilka trafnych cytatów, jak "pokaż mi swoje serce na golasa" albo tytułowe "zapomniałem dodać" jako zamiennik dla oschłego post scriptum. Trzeba też przymknąć oko na to, że wszyscy bohaterowie są mniej lub bardziej wierzący i o tym rozmawiają.Polecam osobom, którym nie przeszkadza poruszanie takich tematów i to w ten sposób. Także takim jak ja, którzy nie mieli dotąd do czynienia z chrześcijańskim romansem (?), ale zawsze chętnie poznają nowe rzeczy. Warto spróbować.