Miasteczko Głodnych Dusz Thor Larsen Książka
Wydawnictwo: | Million Studio Wydawnicze |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Liczba stron: | 332 |
Format: | 14.8x21.0cm |
Rok wydania: | 2020 |
Kup w zestawie
Szczegółowe informacje na temat książki Miasteczko Głodnych Dusz
Wydawnictwo: | Million Studio Wydawnicze |
EAN: | 9788395977503 |
Autor: | Thor Larsen |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Liczba stron: | 332 |
Format: | 14.8x21.0cm |
Rok wydania: | 2020 |
Data premiery: | 2021-01-22 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | BONITO.PL Sp. z o.o. ul. Komandosów 1/3 32-085 Modlniczka PL |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Miasteczko Głodnych Dusz
Inne książki z kategorii Kryminał
Oceny i recenzje książki Miasteczko Głodnych Dusz
Niedawno zastanawiałem się dlaczego Skandynawię określa się mianem najlepszych kryminałów. Zazwyczaj, gdy rozmawiamy o tym gatunku, na myśl jako pierwsze przychodzą nam tytuły właśnie skandynawskich autorów. Czy wynika to z niezwykłej popularności serii Millenium, która na dobre utwierdziła nas w przekonaniu o świetności tych książek, czy z ogromnej skali talentu autorów i autorek, czy czegokolwiek innego, tak już po prostu jest, a ja nie jestem w stanie znaleźć argumentów przeciw tej tezie. Co więcej, ostatnia lektura najnowszej pozycji wydawnictwa Studio Million tylko wzmocniła moją perspektywę na tę kwestię.Mowa o „Miasteczku głodnych dusz" autorstwa Thora Larsena. Tytułowe miasteczko, to norweskie Undredal zamieszkane przez raptem 112 osób. Przed czterdziestu laty miała tu miejsce okropna zbrodnia, która na zawsze naznaczyła do tamtej pory spokojną i sielankową miejscowość. Mija wiele lat, na świat przychodzą kolejne pokolenia, a w wiosce znów ma miejsce do złudzenia podobne morderstwo. Umiera nastolatka, Anna Fjeld.Opowiedziana z perspektywy komisarza policji Björna Andersena historia przeprowadza nas przez kolejne etapy śledztwa, mającego na celu ujęcie sprawcy zabójstwa wspomnianej Anny Fjeld. Płynnie przechodzimy przez następne poszlaki, świadków, podejrzanych, aż do rozwiązania sprawy, a przynajmniej tak się nam wydaje. Nic nie jest tu bowiem oczywiste, bohaterowie mają swoje tajemnice i co chwilę jesteśmy zaskakiwani przez autora i to pomimo tego, że podrzuca nam różne podpowiedzi tak byśmy sami spróbowali ułożyć tą układankę.Czytając historię śledztwa głównego bohatera na myśl przyszedł mi serial „Miasteczko Twin Peaks". Co zabawne, nawet sam Andersen głośno wspomina o podobieństwa do sprawy Laury Palmer. Mamy bowiem wiele postaci, które skrywają często mroczne sekrety. Mamy miasteczko, którego „krajobraz jest mistyczny" i „zachwyca swoją melancholijną aurą". Jedyne czego tu brakuje to ten nadprzyrodzony element, ale autor zastępuje go bezpośrednią narracją i brutalną wiarygodnością. Takie zdarzenie mogło bowiem mieć miejsce w każdej małej miejscowości na świecie, a trafiło akurat na norweskie Undredal.Sama fabuła rozwija się spokojnie i dopiero z czasem, gdy lepiej poznajemy bohaterów i wkraczamy na coraz dalsze etapy śledztwa, dajemy wciągnąć się na całego i możemy poczuć się częścią kryminalnej historii z pazurem. Z początku wydaje nam się, że Andersen to zwykły policjant jakich wielu, ale dopiero perspektywa ludzi z jego otoczenia oraz sam bohater, który jako jedyny wydaje się niczego przed nami nie ukrywać sprawiają, że jawi się on w naszych oczach jako postać jedyna w swoim rodzaju. Ma facet charyzmę, ma gadane i lubi się zrelaksować przy piwku, a czasem nawet przy setce. Nie próbujcie jednak przekonywać go, że ma problem z napojami alkoholowymi, bo to także niezły uparciuch w 100% poświęcający się swojej robocie.Mamy jego nieco dziwnego, bardzo uporządkowanego oraz inteligentnego partnera Olsena, nieco zakręconą prostytutkę Alexię, która zdaje się zawsze mieć kontrolę nad sytuacją, przystojnego wychowawcę Anny Mattiego Foxa, w końcu Catherine, odrobinę znerwicowaną i skłóconą z mężem żonę Andersena oraz ich córkę Marię, miłośniczkę chemii o ciętym języku. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo interesujących postaci jest tu więcej, a jeszcze ciekawsze wydają się być relacje między nimi.Jednym z najmocniejszych punktów książki jest jej nieprzewidywalność. Z jednej strony mamy historię śledztwa, która wydaje się nam być znajoma, ot kolejne morderstwo jakich wiele w książkach, filmach, serialach, itp. Z drugiej strony, w żadnym momencie lektury nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że mamy już pewność co do sprawcy morderstwa i że wszystko jest już pozamiatane. Autor potrafi dodać do fabuły zaskakujące elementy czy wprowadzić nowe postacie, które wywrócą wszystko do góry nogami, a towarzyszące czytaniu napięcie nie ustępuje, aż do końca.Są chwile gdy dajemy ponieść się opowiadanej przez Andersena historii i zapominamy, że tutaj toczy się poważne postępowanie w sprawie zabójstwa. Stajemy się po prostu częścią życia bohaterów, a ich decyzje i zachowania stają się dla nas oczywiste i normalne. Są jednak także chwile, które potrafią zmrozić krew w żyłach, rozbawić do łez, po prostu wyrwać nas z tej normalności!„Miasteczko głodnych dusz", to pasjonująca książka, która nie tylko przedstawia nam historię tajemniczego morderstwa, ale także zabiera nas do skomplikowanego świata skomplikowanych związków, świata mrocznego, przepełnionego złem, czasem ukrytym, ale zawsze przez nas dostrzegalnym. Znajdziecie tu akcję, humor, sekrety, unikalny klimat, charakternego bohatera, a na sam koniec lektury będziecie zbierać szczękę z podłogi. Warto!
www.swiatmiedzystronami.blogspot.comThor Larsen to ani skandynawski autor, ani mężczyzna. To nasza rodzima autorka Karina Krawczyk, która na swoim koncie ma już kilka książek w tym między innymi "Nazywam się Milion", którą miałam okazję recenzować. Dlaczego sięgnęłam po kolejny jej tytuł, który wydała nie tylko w swoim wydawnictwie, ale i pod pseudonimem? Ponieważ kocham skandynawską literaturę, którą mogłabym czytać dosłownie na tony. Chciałam porównać oryginalne pióro Skandynawów, z tym, co potrafią autorzy innej narodowości. Nie po drodze było mi z innym polskim autorem, który również posłużył się pseudonimem. Tym razem wahanie poszło w kąt, bo autorka jest przeze mnie znana i lubiana.Poniedziałkowy ranek w niewielkim norweskim miasteczku Underdal. Jeden z mieszkańców niespodziewanie znajduje nagie zwłoki młodej dziewczyny, Anny Fjeld. Zabójstwo jest niezwykle podobne do tego dokonanego czterdzieści lat temu. Miejscowa policja zaczyna śledztwo oraz poszukiwanie winnego zbrodni. Przesłuchania osób z otoczenia nastolatki prowadzą w różne strony, a każda wydaje się tą, którą należy w szczególności sprawdzić. Co ciekawe, brana za niezwykle grzeczną, ale i surowo wychowywaną dziewczynę Anna, nie jest tak krystalicznie czysta, jak można by się spodziewać. Bardzo szybko śledczy odkrywają niebezpieczne związki nastolatki z podejrzanym środowiskiem. Dodatkowo możliwość wykonania testów DNA, które czterdzieści lat temu były niedostępne dają szokujące wyniki. Okazuje się bowiem, że morderca jest spokrewniony z... głównym śledczym prowadzącym sprawę!Co wspólnego z mordercą ma policjant prowadzący sprawę? Co kryje się za fasadą miłej i grzecznej rodziny Fjeldów? Co łączy morderstwo Anny z tym sprzed lat? Czy morderca jest jeden, czy może jest ich dwóch?Siadając do tej powieści, zupełnie nie czułam obaw przed tym, co mogę tam znaleźć. Tak jak wspomniałam, znam autorkę z poprzednich publikacji i czytało mi się ją niezwykle dobrze i przyjemnie. To, co trochę mnie rozpraszało i przeszkadzało to tym razem zbyt szybka i gwałtowna akcja! Tak, dobrze czytacie. Brakowało mi oddechu na odpoczynek i logiczne poukładanie wielu wątków. Panie Thorze gdzież to takim sprintem Pan biegł? Za duża odległość na takie tempo. Jednak wracając do plusów! Nie odczułam różnicy, że skandynawska książka w moich rękach napisana została przez osobę zupełnie innej narodowości. A wisienką na torcie dla mnie był polski akcent przewijający się niby w tle, a jednak dość ważny dla fabuły i śledztwa. Czekam na więcej!
www.swiatmiedzystronami.blogspot.comThor Larsen to ani skandynawski autor, ani mężczyzna. To nasza rodzima autorka Karina Krawczyk, która na swoim koncie ma już kilka książek w tym między innymi "Nazywam się Milion", którą miałam okazję recenzować. Dlaczego sięgnęłam po kolejny jej tytuł, który wydała nie tylko w swoim wydawnictwie, ale i pod pseudonimem? Ponieważ kocham skandynawską literaturę, którą mogłabym czytać dosłownie na tony. Chciałam porównać oryginalne pióro Skandynawów, z tym, co potrafią autorzy innej narodowości. Nie po drodze było mi z innym polskim autorem, który również posłużył się pseudonimem. Tym razem wahanie poszło w kąt, bo autorka jest przeze mnie znana i lubiana.Poniedziałkowy ranek w niewielkim norweskim miasteczku Underdal. Jeden z mieszkańców niespodziewanie znajduje nagie zwłoki młodej dziewczyny, Anny Fjeld. Zabójstwo jest niezwykle podobne do tego dokonanego czterdzieści lat temu. Miejscowa policja zaczyna śledztwo oraz poszukiwanie winnego zbrodni. Przesłuchania osób z otoczenia nastolatki prowadzą w różne strony, a każda wydaje się tą, którą należy w szczególności sprawdzić. Co ciekawe, brana za niezwykle grzeczną, ale i surowo wychowywaną dziewczynę Anna, nie jest tak krystalicznie czysta, jak można by się spodziewać. Bardzo szybko śledczy odkrywają niebezpieczne związki nastolatki z podejrzanym środowiskiem. Dodatkowo możliwość wykonania testów DNA, które czterdzieści lat temu były niedostępne dają szokujące wyniki. Okazuje się bowiem, że morderca jest spokrewniony z... głównym śledczym prowadzącym sprawę!Co wspólnego z mordercą ma policjant prowadzący sprawę? Co kryje się za fasadą miłej i grzecznej rodziny Fjeldów? Co łączy morderstwo Anny z tym sprzed lat? Czy morderca jest jeden, czy może jest ich dwóch?Siadając do tej powieści, zupełnie nie czułam obaw przed tym, co mogę tam znaleźć. Tak jak wspomniałam, znam autorkę z poprzednich publikacji i czytało mi się ją niezwykle dobrze i przyjemnie. To, co trochę mnie rozpraszało i przeszkadzało to tym razem zbyt szybka i gwałtowna akcja! Tak, dobrze czytacie. Brakowało mi oddechu na odpoczynek i logiczne poukładanie wielu wątków. Panie Thorze gdzież to takim sprintem Pan biegł? Za duża odległość na takie tempo. Jednak wracając do plusów! Nie odczułam różnicy, że skandynawska książka w moich rękach napisana została przez osobę zupełnie innej narodowości. A wisienką na torcie dla mnie był polski akcent przewijający się niby w tle, a jednak dość ważny dla fabuły i śledztwa. Czekam na więcej!
Niedawno zastanawiałem się dlaczego Skandynawię określa się mianem najlepszych kryminałów. Zazwyczaj, gdy rozmawiamy o tym gatunku, na myśl jako pierwsze przychodzą nam tytuły właśnie skandynawskich autorów. Czy wynika to z niezwykłej popularności serii Millenium, która na dobre utwierdziła nas w przekonaniu o świetności tych książek, czy z ogromnej skali talentu autorów i autorek, czy czegokolwiek innego, tak już po prostu jest, a ja nie jestem w stanie znaleźć argumentów przeciw tej tezie. Co więcej, ostatnia lektura najnowszej pozycji wydawnictwa Studio Million tylko wzmocniła moją perspektywę na tę kwestię.Mowa o „Miasteczku głodnych dusz" autorstwa Thora Larsena. Tytułowe miasteczko, to norweskie Undredal zamieszkane przez raptem 112 osób. Przed czterdziestu laty miała tu miejsce okropna zbrodnia, która na zawsze naznaczyła do tamtej pory spokojną i sielankową miejscowość. Mija wiele lat, na świat przychodzą kolejne pokolenia, a w wiosce znów ma miejsce do złudzenia podobne morderstwo. Umiera nastolatka, Anna Fjeld.Opowiedziana z perspektywy komisarza policji Björna Andersena historia przeprowadza nas przez kolejne etapy śledztwa, mającego na celu ujęcie sprawcy zabójstwa wspomnianej Anny Fjeld. Płynnie przechodzimy przez następne poszlaki, świadków, podejrzanych, aż do rozwiązania sprawy, a przynajmniej tak się nam wydaje. Nic nie jest tu bowiem oczywiste, bohaterowie mają swoje tajemnice i co chwilę jesteśmy zaskakiwani przez autora i to pomimo tego, że podrzuca nam różne podpowiedzi tak byśmy sami spróbowali ułożyć tą układankę.Czytając historię śledztwa głównego bohatera na myśl przyszedł mi serial „Miasteczko Twin Peaks". Co zabawne, nawet sam Andersen głośno wspomina o podobieństwa do sprawy Laury Palmer. Mamy bowiem wiele postaci, które skrywają często mroczne sekrety. Mamy miasteczko, którego „krajobraz jest mistyczny" i „zachwyca swoją melancholijną aurą". Jedyne czego tu brakuje to ten nadprzyrodzony element, ale autor zastępuje go bezpośrednią narracją i brutalną wiarygodnością. Takie zdarzenie mogło bowiem mieć miejsce w każdej małej miejscowości na świecie, a trafiło akurat na norweskie Undredal.Sama fabuła rozwija się spokojnie i dopiero z czasem, gdy lepiej poznajemy bohaterów i wkraczamy na coraz dalsze etapy śledztwa, dajemy wciągnąć się na całego i możemy poczuć się częścią kryminalnej historii z pazurem. Z początku wydaje nam się, że Andersen to zwykły policjant jakich wielu, ale dopiero perspektywa ludzi z jego otoczenia oraz sam bohater, który jako jedyny wydaje się niczego przed nami nie ukrywać sprawiają, że jawi się on w naszych oczach jako postać jedyna w swoim rodzaju. Ma facet charyzmę, ma gadane i lubi się zrelaksować przy piwku, a czasem nawet przy setce. Nie próbujcie jednak przekonywać go, że ma problem z napojami alkoholowymi, bo to także niezły uparciuch w 100% poświęcający się swojej robocie.Mamy jego nieco dziwnego, bardzo uporządkowanego oraz inteligentnego partnera Olsena, nieco zakręconą prostytutkę Alexię, która zdaje się zawsze mieć kontrolę nad sytuacją, przystojnego wychowawcę Anny Mattiego Foxa, w końcu Catherine, odrobinę znerwicowaną i skłóconą z mężem żonę Andersena oraz ich córkę Marię, miłośniczkę chemii o ciętym języku. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo interesujących postaci jest tu więcej, a jeszcze ciekawsze wydają się być relacje między nimi.Jednym z najmocniejszych punktów książki jest jej nieprzewidywalność. Z jednej strony mamy historię śledztwa, która wydaje się nam być znajoma, ot kolejne morderstwo jakich wiele w książkach, filmach, serialach, itp. Z drugiej strony, w żadnym momencie lektury nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że mamy już pewność co do sprawcy morderstwa i że wszystko jest już pozamiatane. Autor potrafi dodać do fabuły zaskakujące elementy czy wprowadzić nowe postacie, które wywrócą wszystko do góry nogami, a towarzyszące czytaniu napięcie nie ustępuje, aż do końca.Są chwile gdy dajemy ponieść się opowiadanej przez Andersena historii i zapominamy, że tutaj toczy się poważne postępowanie w sprawie zabójstwa. Stajemy się po prostu częścią życia bohaterów, a ich decyzje i zachowania stają się dla nas oczywiste i normalne. Są jednak także chwile, które potrafią zmrozić krew w żyłach, rozbawić do łez, po prostu wyrwać nas z tej normalności!„Miasteczko głodnych dusz", to pasjonująca książka, która nie tylko przedstawia nam historię tajemniczego morderstwa, ale także zabiera nas do skomplikowanego świata skomplikowanych związków, świata mrocznego, przepełnionego złem, czasem ukrytym, ale zawsze przez nas dostrzegalnym. Znajdziecie tu akcję, humor, sekrety, unikalny klimat, charakternego bohatera, a na sam koniec lektury będziecie zbierać szczękę z podłogi. Warto!