To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL Aleksandra Boćkowska Książka
Wydawnictwo: | Czarne |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda z obwolutą |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 220 |
Format: | 16.8x22.3 |
Kup w zestawie
prof. Anna Sieradzka
"Książka Aleksandry Boćkowskiej jest jedną z najciekawszych, jeśli nie najciekawszą w ogóle pozycją o modzie w PRL. Autorka nie zadowala się obiegowymi „prawdami” o modzie (że czasy były siermiężne, że Hoffland walczył z systemem itp.), tylko drąży poszczególne wątki i dzięki temu, niezależnie od głównego tematu, prezentuje czytelnikowi znakomitą książkę historyczną. Ogromną zaletą "Wielbłądów" (i zarazem powodem do frustracji dla wszystkich noszących się z zamiarem napisania czegoś o modzie i sztuce w PRL) jest bogactwo źródłowe i tematyczne. Aleksandra Boćkowska oddała sprawiedliwość Jadwidze Grabowskiej, Barbarze Hoff, Grażynie Hase, Teresie Kuczyńskiej czy Jerzemu Antkowiakowi. Pokazała rolę „Przekroju” i miesięcznika „Ty i Ja”. Zbadała fenomen „ciuchów” i przyjrzała się, jakie mechanizmy rynkowe i polityczne stały za ofertą Cory czy Mody Polskiej. Książka porywa reporterskim zacięciem i potoczystą narracją. Tekst ożywiają erudycyjne odwołania do prozy epoki oraz bardzo dyskretnie poprowadzony wątek osobisty, który sprawia, że książkę czyta się z jeszcze większym zaangażowaniem."Justyna Jaworska
Szczegółowe informacje na temat książki To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL
Wydawnictwo: | Czarne |
EAN: | 9788380490444 |
Autor: | Aleksandra Boćkowska |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda z obwolutą |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 220 |
Format: | 16.8x22.3 |
Data premiery: | 2014-06-11 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Wydawnictwo Czarne Sp. z o.o Wołowiec 11 38-307 Sękowa PL e-mail: [email protected] |
Podobne do To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL
Inne książki Aleksandra Boćkowska
Inne książki z kategorii Fakt
Oceny i recenzje książki To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL
Pomóż innym i zostaw ocenę!
Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Cudownym urozmaiceniem są również piękne fotografie i grafiki, które mnie osobiście bardzo zachwyciły. Podziwiam kreatywność kobiet w tamtych czasach. Nie było wówczas marek, nie było takiego wyboru, a modą zajmowała się jedna z komisji w Ministerstwie Przemysłu Lekkiego, czuwając nad tym, by produkowana w zakładach odzież była zgodna z planem, jaki na modę miała władza. Jednocześnie w sklepach było mało ubrań, materiałów, w związku z czym ludzie musieli kombinować sami. Przerabiali, farbowali - kreatywność ludzi była nieoceniona. Kobiety były świetnie, kolorowo ubrane nawet pomimo tego, że w sklepach nie było nic. Patrząc teraz na ulicę i modę kobiet w większości widzimy czarne, granatowe płaszcze, a gdzie kolory? Mam nadzieję, że to jeszcze powróci.
Świetnie opowiedziana historia. Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki, która przy okazji stanowiłaby taką kopalnię wiedzy. Nie wiedziałam o wielu rzeczach, o który pisze autorka, przy okazji w przepiękny sposób ubierając wszystko w słowa. Niezwykły świat mody, w czasach jak najbardziej dla Polski trudnych. Polecam książkę zarówno osobom w jakiś sposób z modą związanym, ale i osobom, które do tej pory nie miały z nią wiele wspólnego.
Zacznijmy od tego, że rzadko kiedy jakaś książka zyskuje moją sympatię od razu. Z tą książką miałam zupełnie inaczej! Już po paru stronach wiedziałam, że pozycja „To nie są moje wielbłądy" będzie bardzo wartościowa. Książkę polecam serdecznie wszystkim tym, którzy modą się interesują! Z ręką na sercu obiecuję, że tak jak ja będziecie zauroczeni tą książką.Książka mówi o polskiej modzie w PRLu, jednak warto wspomnieć, że równocześnie tej mody trochę jakby... nie było w tamtych czasach. Jednak z pewnością każdy z nas kojarzy tą kolorystykę, fasony, przynajmniej ja pamiętam to jak przez mgłę, bo w czasach PRLu byłam jeszcze małą dziewczynką. Moim prywatnym hitem z książki okazał się jednak przepis z Francji, który jeszcze do 2013 roku mówił o tym, że kobiety wychodząc na ulicę w spodniach powinny mieć zezwolenie od męża, który na to pozwala! Książka ta pokazuje, że moda to nie tylko ubrania. To dużo, dużo więcej i polki w tamtym czasie walczyły. Walczyły z władzą, o swoje prawa, a to naprawdę niezwykłe. Nie chcę spojlerować, ale powtórzę to po raz kolejny: Polecam książkę!
Zacznijmy od tego, że rzadko kiedy jakaś książka zyskuje moją sympatię od razu. Z tą książką miałam zupełnie inaczej! Już po paru stronach wiedziałam, że pozycja „To nie są moje wielbłądy" będzie bardzo wartościowa. Książkę polecam serdecznie wszystkim tym, którzy modą się interesują! Z ręką na sercu obiecuję, że tak jak ja będziecie zauroczeni tą książką.Książka mówi o polskiej modzie w PRLu, jednak warto wspomnieć, że równocześnie tej mody trochę jakby... nie było w tamtych czasach. Jednak z pewnością każdy z nas kojarzy tą kolorystykę, fasony, przynajmniej ja pamiętam to jak przez mgłę, bo w czasach PRLu byłam jeszcze małą dziewczynką. Moim prywatnym hitem z książki okazał się jednak przepis z Francji, który jeszcze do 2013 roku mówił o tym, że kobiety wychodząc na ulicę w spodniach powinny mieć zezwolenie od męża, który na to pozwala! Książka ta pokazuje, że moda to nie tylko ubrania. To dużo, dużo więcej i polki w tamtym czasie walczyły. Walczyły z władzą, o swoje prawa, a to naprawdę niezwykłe. Nie chcę spojlerować, ale powtórzę to po raz kolejny: Polecam książkę!
Świetnie opowiedziana historia. Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki, która przy okazji stanowiłaby taką kopalnię wiedzy. Nie wiedziałam o wielu rzeczach, o który pisze autorka, przy okazji w przepiękny sposób ubierając wszystko w słowa. Niezwykły świat mody, w czasach jak najbardziej dla Polski trudnych. Polecam książkę zarówno osobom w jakiś sposób z modą związanym, ale i osobom, które do tej pory nie miały z nią wiele wspólnego.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Cudownym urozmaiceniem są również piękne fotografie i grafiki, które mnie osobiście bardzo zachwyciły. Podziwiam kreatywność kobiet w tamtych czasach. Nie było wówczas marek, nie było takiego wyboru, a modą zajmowała się jedna z komisji w Ministerstwie Przemysłu Lekkiego, czuwając nad tym, by produkowana w zakładach odzież była zgodna z planem, jaki na modę miała władza. Jednocześnie w sklepach było mało ubrań, materiałów, w związku z czym ludzie musieli kombinować sami. Przerabiali, farbowali - kreatywność ludzi była nieoceniona. Kobiety były świetnie, kolorowo ubrane nawet pomimo tego, że w sklepach nie było nic. Patrząc teraz na ulicę i modę kobiet w większości widzimy czarne, granatowe płaszcze, a gdzie kolory? Mam nadzieję, że to jeszcze powróci.