Intryga małżeńska Jeffrey Eugenides Książka
Wydawnictwo: | Znak |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 496 |
Format: | 140x205 |
Rok wydania: | 2013 |
Szczegółowe informacje na temat książki Intryga małżeńska
Wydawnictwo: | Znak |
EAN: | 9788324021208 |
Autor: | Jeffrey Eugenides |
Tłumaczenie: | Jerzy Kozłowski |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 496 |
Format: | 140x205 |
Rok wydania: | 2013 |
Data premiery: | 2013-02-18 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. Tadeusza Kościuszki 37 30-105 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Intryga małżeńska
Inne książki Jeffrey Eugenides
Oceny i recenzje książki Intryga małżeńska
Czytam wyłącznie dla przyjemności. Tym razem podwójnej.Pierwsza już na początku, love at first sight. „Najpierw rzut oka na jej książki". Zanim poznamy imię bohaterki, zanim obudzi się po ciężkiej nocy, przeglądamy jej biblioteczkę, kolekcję „niepoprawnej romantyczki". „Jednak czasem niepokoiło ją to, co te zatęchłe stare książki z nią wyprawiają."
Zastanawialiście się kiedyś, ile lat zmarnowaliście u boku kogoś, przy kim tak naprawdę nie byliście szczęśliwi, lecz wydawało wam się, że to „to"? Czy to szczęście było rzeczywiście realne, odczuwalne i dlaczego minęło? Czy wypalenie cząstki duszy innego człowieka z myśli jest w ogóle możliwe!? Przecież ona jest wszystkim, a bez niego świat we mgle i pustka bezbrzeżna... I w końcu... ile jesteśmy w stanie dać, znieść i jak długo się oszukiwać w imię miłości, jej namiastki, gorzkiego nieistnienia?
Nieco boję się swojej opinii, ponieważ najpierw ją napisałam, a później przeczytałam recenzje innych osób, które "Intrygę małżeńską" przeczytały, i okazało się, że jest dużo mniej entuzjastyczna. No cóż, do odważnych świat należy, więc zdania postanowiłam nie zmieniać i opinię zamieścić taką, jaką ją stworzyłam na początku.
Nie jestem przekonana, czy uda mi się znaleźć odpowiednie słowa, by wyrazić to, co kłębi się w mej głowie po lekturze tej nieprawdopodobnie dobrej powieści. Madeleine, Leonard i Mitchell właśnie kończą studia, stając przed czasem trudnych decyzji dotyczących przyszłego życia. Ich sytuacja wydaje się być tym silniej skomplikowana, że połączyło ich coś w rodzaju nierozerwalnej relacji. Mitchell od zawsze kocha Madeleine, która zdaje się widzieć w nim jedynie dobrego przyjaciela. Ona zaś pokochała Leonarda - geniusza cierpiącego na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Chwile wzmożonej aktywności i pobudzenia umysłowego, przeplatają się u niego z wydłużonym czasem depresji i stagnacji. Wskutek choroby plany Leonarda ulegają zmianie, a wizja świetlanej przyszłości coraz częściej wydaje się jedynie mrzonką.
Czy biorąc do ręki nową książkę, szczególnie dzieło pisarza, którego dotąd nie czytałeś/czytałaś masz nadzieję, że trafi ona do twojego osobistego panteonu książek, na półkę z ulubieńcami? To właśnie mój modus operandi. Biorę głęboki oddech i zatapiam się w pierwsze akapity, daję każdej kolejnej szansę, ale nie wszystkie chcą z niej skorzystać. Czasami, tak ja w przypadku ludzi, po prostu się mylę, mija kolejnych pięćdziesiąt stron, a ja budzę się z powolnego letargu i wracam, ale to nie dzisiejszy przypadek. Zakochałam się od pierwszego zdania i chyba ciągle nie potrafię ochłonąć. Przedstawiam Państwu moją nową miłość - "Intryga małżeńska" Jeffrey'a Eugenidesa.
Zastanawialiście się kiedyś, ile lat ZMARNOWALIŚCIE u boku kogoś, przy którym tak naprawdę nie byliście szczęśliwi, lecz wydawało Wam się, że to to to ? Czy to szczęście było rzeczywiście realne, odczuwalne i dlaczego minęło, skoro tak? Wypalenie cząstki duszy innego człowieka z myśli jest w ogóle możliwe !? Przecież ona wszystkim, a bez niego świat we mgle i pustka bezbrzeżna... I w końcu... ile jesteśmy w stanie dać, znieść i jak długo się oszukiwać w imię miłości, jej namiastki, gorzkiego nieistnienia?
Czy w XXI wieku można pisać o miłości? To pytanie zdaje się proste, choć w ogólnym rozrachunku zaliczyć je można do gatunku podchwytliwych. O miłości pisze wielu - z lepszym lub gorszym skutkiem - zapychając księgarskie półki historiami o romansach, dylematach, słabych kobietach i silnych mężczyznach lub odwrotnie.
Czy w XXI wieku można pisać o miłości? To pytanie zdaje się proste, choć w ogólnym rozrachunku zaliczyć je można do gatunku podchwytliwych. O miłości pisze wielu - z lepszym lub gorszym skutkiem - zapychając księgarskie półki historiami o romansach, dylematach, słabych kobietach i silnych mężczyznach lub odwrotnie.
Zastanawialiście się kiedyś, ile lat ZMARNOWALIŚCIE u boku kogoś, przy którym tak naprawdę nie byliście szczęśliwi, lecz wydawało Wam się, że to to to ? Czy to szczęście było rzeczywiście realne, odczuwalne i dlaczego minęło, skoro tak? Wypalenie cząstki duszy innego człowieka z myśli jest w ogóle możliwe !? Przecież ona wszystkim, a bez niego świat we mgle i pustka bezbrzeżna... I w końcu... ile jesteśmy w stanie dać, znieść i jak długo się oszukiwać w imię miłości, jej namiastki, gorzkiego nieistnienia?
Czy biorąc do ręki nową książkę, szczególnie dzieło pisarza, którego dotąd nie czytałeś/czytałaś masz nadzieję, że trafi ona do twojego osobistego panteonu książek, na półkę z ulubieńcami? To właśnie mój modus operandi. Biorę głęboki oddech i zatapiam się w pierwsze akapity, daję każdej kolejnej szansę, ale nie wszystkie chcą z niej skorzystać. Czasami, tak ja w przypadku ludzi, po prostu się mylę, mija kolejnych pięćdziesiąt stron, a ja budzę się z powolnego letargu i wracam, ale to nie dzisiejszy przypadek. Zakochałam się od pierwszego zdania i chyba ciągle nie potrafię ochłonąć. Przedstawiam Państwu moją nową miłość - "Intryga małżeńska" Jeffrey'a Eugenidesa.