Polacy nie gęsi, swój język mają. Ale jakże często go kalają. Trudno się dziwić, język po pierwsze jest żywy, po drugie - nasz akuratnie - jest jednym z najtrudniejszych języków na świecie. Nie mówiąc o ortografii, sama nasza gramatyka wy-kań-cza!
“Pypcie na języku” to właśnie zbiór przemyśleń a propo języka polskiego, które opracował Michał Rusinek. W zbiorze znajdują się zabawne anegdoty o lapsusach, pomyłkach, przekręceniach i innych chochlikach, które dopadają nawet najwybitniejszych polonistów.
“ - Rozmawiam z Panem Michałem Rusinek?
Tak, ale ja się deklinuję!
A, to przepraszam - zadzwonię później! ”
Nota od wydawcy:
pypcie kulturalne.
pypcie historyczne i nostalgiczne.
pypcie współczesne.
pypcie wirtualne i komórkowe. pypcie kulinarne.
pypcie zapożyczone.
pypcie językoznawcze.
pypcie obywatelskie.
Powiedzmy to sobie od razu, żeby nie było niedomówień i bolesnych rozczarowań: książka ta nie jest monografią dermatologicznych wykwitów, lecz zbiorem felietonów poświęconych pewnym zjawiskom językowym.
O istnieniu języka - tego anatomicznego, jak i tego służącego do komunikacji - przypominamy sobie dopiero wtedy, gdy wyczujemy na jego powierzchni jakiś pypeć, coś, co nas uwiera, boli, drażni, przeszkadza, albo po prostu śmieszy. Te uczucia, jak widać dość mieszane, mają wspólny mianownik: świadomość języka. Świadomość, że świat składa się nie tylko z rzeczy, ale i ze słów, które nie są owym rzeczom podporządkowane, jako ich znaki, ale są równouprawnionym materiałem budulcowym.
Dzięki tak rozumianej świadomości świat jest o wiele bogatszy, a przyglądanie się temu, co dzieje się między jego słownymi i niesłownymi elementami może dostarczyć nam wiele radości. Również radości poznawczej, bo głęboko wierzę, że ona istnieje.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem