„Kochanka pana Brontё" to fascynujący debiut Finoli Austin. I choć to w dużej części romans historyczny to przyznaję, że książka jest napisana w taki sposób, że może porwać.
Nie sądzę, żeby ktokolwiek z książkoholików nie znał sióstr Brontё. Tak, to te słynne od „Wichrowych Wzgórz"(Emily) i „Dziwnych losów Jane Eyre" (Charlotte). O nich też jest w tej powieści. Jednak Finola Austin skupia się na innej kobiecie. Na kobiecie wokół której przez lata urósł prawie mit. Jest to książka poświęcona kobiecie potępionej i obwinianej za całe zło, które dotknęło rodzinę Brontё.Finola Austin, chyba jako pierwsza w literaturze, oddaje głos tej, na której reszta świata postawiła już dawno krzyżyk. Oto efekt długiej i żmudnej pracy angielskiej pisarki. Oto historia Lydii Robinson. Porywająca debiutancka powieść Finoli Austin przedstawia zręcznie oddaną i złożoną bohaterkę, która zostaje porwana przez urok zakazanej namiętności i rozdzierające serce konsekwencje, gdy romantyczna iluzja się rozpada. (Jennifer Chiaverini)
Anglia, Yorkshire, rok 1843. Niezbyt szczęśliwa, w pewnym sensie uwięziona w konwenansach, po śmierci najmłodszej córki Lydia, przenosi całe swoje zainteresowanie na nowego guwernera swojego syna, Branwella Brontё. Młodszemu od niej Branwellowi imponuje zainteresowanie ze strony Lydii. Nie potrwa długo, gdy poddadzą się namiętności. Autorka w wywiadach przyznaje, że książka jest fikcją, ale to, co się w niej dzieje mogło się się faktycznie wydarzyć i jest prawdopodobne. Tragiczna klaustrofobia ograniczonego życia kobiet w dziewiętnastowiecznej Anglii (Andrea Chapin).
Ten romans stał się na tyle głośny, że powstawały na podstawie jego filmy i książki. Stał się motywem wykorzystywanym w literaturze w przypadku jakiegoś „brzydkiego związku", który nie powinien mieć miejsca. Tylko patrzeć, a powstałyby kółka dyskusyjne na temat pani Robinson, bo dyskusje toczyły się dość długo między badaczami, a fanami rodziny Brontё. W końcu skończył się tragicznie tak dla jednej, jak i dla drugiej strony. Dla kogo bardziej? Sami się przekonajcie. Lydia Robinson, bohaterka równie namiętna, co wielowymiarowa i złożona. Romans, seks i miłość w jej wielu odmianach, wystarczająco dużo smutku i dramatu, by rywalizować z grecką sztuką - to wszystko jest tutaj. Rezultatem jest pyszna i prawdziwie eskapiczna lektura, która rezonuje lekcją: kobiety są prawdziwymi i niedocenianymi ocalałymi z historii (Katherine J. Chen).
Do dzisiaj używa się tego porównania, gdy kobieta jest starsza. Pani Robinson potrafi przykleić się do kobiety na dobre, zwłaszcza, gdy preferuje młodych mężczyzn.
A jak było w przypadku Lydii? Otóż Lydia była ogromnie samotna w małżeństwie. Mąż jej nie zauważał, zajęty zawsze ważniejszymi sprawami. Dzieci, już nie takie małe - nastoletnie, też miały swoje własne sekrety, którymi niechętnie dzieliły się z matką. Teściowa, wiecznie spoglądająca jej na ręce i obserwująca każdy krok. Jednak nie zauważająca najważniejszego - totalnej samotności Lydii. Branwell stał się dla niej wyzwoleniem/wolnością, powrotem do młodości, dał jej zainteresowanie, którego tak bardzo potrzebowała. Przy nim znów stawała się piękna i atrakcyjna. Która kobieta by się temu oparła? Nie ważna była różnica wieku. Nic nie było ważne. Liczyło się tylko uczucie i bliskość drugiej osoby. Bliskość, której od tak dawna nie czuła.
Nie usprawiedliwiam Lydii, ale świetnie ją rozumiem. Pisarka Molly Greeley pięknie ujęła polecając te książkę i ja podpisuje się pod tym obiema rękoma: „Kochanka pana Brontё" oddaje głos kobiecie, która do tej pory była pozbawiona głosu; i w rzeczy samej tysiącom kobiet, których życie, podobnie jak życie Lidii, było tak straszliwie duszące.
Pozycja obowiązkowa dla miłośników świetnej fikcji historycznej.
rozwiń tekst...
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem