Primabalerina Dorota Gąsiorowska Książka
Szczegółowe informacje na temat książki Primabalerina
EAN: | 9788324035922 |
Autor: | Dorota Gąsiorowska |
Wydanie: | pierwsze |
Rok wydania: | 2016 |
Data premiery: | 2016-02-08 |
Język wydania: | polski |
Podobne do Primabalerina
Inne książki Dorota Gąsiorowska
Oceny i recenzje książki Primabalerina
Pomóż innym i zostaw ocenę!
Każdy lubi czasami poczytać o miłej dziewczynie, której nie wiedzie się zbyt dobrze, ale w końcu jej los się odmienia. Poznaje swojego księcia, wszystko zmienia się jak w bajce i po pewnych perypetiach - żyją długo i szczęśliwie. Cóż, na tym polegają szczęśliwe historie o miłości, czyż nie?W książce Doroty Gąsiorowskiej dostajemy nie tylko historię miłosną, bo to tylko jeden z wątków, który obserwujemy podczas odkrywania tajemnic „Primabaleriny". Możemy cieszyć się misternie utkaną intrygą, pięknie nakreślonymi losami pewnego lwowskiego rodu, opisami starego Lwowa i gorącą ukraińską duszą zamkniętą na kartach tej nieprawdopodobnej opowieści.W zbiegi okoliczności można wierzyć lub nie. Główna bohaterka, rudowłosa sierota Nina z pewnością w takowe nie wierzy. Mocno stąpa po ziemi, w jej życiu nie ma miejsca na nic innego jak praca i obowiązki. Nina jest obowiązkowa, spokojna i dobrze ułożona jak na wychowankę sióstr zakonnych przystało. I gdy pewnego dnia jej podopieczna z Domu Spokojnej Starości umiera, pozostawiając jej w spadku lwowską kamienicę - Nina długo broni się przed wyjazdem w to dalekie, nieznane miejsce. Jakby nie wierzyła, że jej, „Ani z Zielonego Wzgórza" mogłyby się przydarzyć jakiekolwiek dobre przygody. Czy pojedzie przekonać się co ukrywała przed nią jej podopieczna Irma? Pojedzie i wtedy pozna jej historię, jej tajemnice i wszystko to wywróci do góry nogami jej uporządkowany od lat świat. Jak? Tego musicie dowiedzieć się sami :)Polecam książkę wszystkim, którzy lubią ciekawe i trzymające w napięciu historie „zwykłych" dziewczyn i wielowątkowe sagi rodzinne z wieloma tajemnicami do odkrycia. Będziecie czytać powieść Doroty Gąsiorowskiej z wypiekami na twarzy!
Książka "Primabalerina" zaczyna się historią starszej pani - Irmy, którą Nina się opiekowała i z którą się zaprzyjaźniła. Po śmierci Irmy Nina dostaje spadek. Poznaje Igora, z którym się zaprzyjaźnia, on również opiekował się starszą panią i on też dostał od niej spadek,nie tak duży jak Nina, ale dla niego bardzo cenny.Życie Niny się zmienia, zamiast zająć się swoim problemem, z którym zmaga się teraz to czeka ją wyjazd, w którym jej przyjaciel będzie jej towarzyszył. Nina musi podejmować ważne decyzje, które zadecydują o jej dalszym życiu. Wyjazd wiele zmienia w życiu Niny jak i jej przyjaciela. We Lwowie oboje poznają kogoś i poznają historię Irmy.Książka jest dobrze napisana, jest wciągająca i interesująca. Nina chcąc poznać historię Irmy, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, tego co skrywała, odkrywa wiele ciekawych informacji. I my czytając tę książkę zastanawiamy się, czekamy na odpowiedź na nurtujące nas pytanie. Główna bohaterka dąży do rozwiązania zagadki. Gdy w końcu wszystko się wyjaśnia, wszystko w życiu Niny się zmienia. Nina rozwiązała zagadkę i znalazła swoje miejsce na ziemi. "Primabalerina" to książka tajemnicza i poruszająca jak to sama autorka podkreśliła. Książka ma w sobie wiele emocji. Czytałam książkę z zapartym tchem. Niecierpliwiłam się, chciałam poznać zakończenie historii, tego nieoczekiwanego zakończenia, nie spodziewałam się takiego toku wydarzeń, chociaż czasami podejrzewałam niektóre rzeczy. Książka do końca trzyma w napięciu. Nie tylko życie Niny się zmieniło ale i innych bohaterów.Książka od samego początku jest ciekawa. Ciągle chciałam czytać dalej i dalej, by w końcu poznać zakończenie historii. Czytając tę książkę nie da się nudzić.Nie będę pisać jak się zakończyła książka, bo wszystko bym zepsuła. Książkę warto przeczytać. Polecam tę książkę,trafia ona na listę moich ulubionych książek. Ta poruszająca historia, pełna miłości, przyjaźni, zagadek i nieoczekiwanych toków wydarzeń jeszcze długo pozostanie w moich myślach.
Primabalerina Dorota GąsiorowskaPrimabalerina Doroty Gąsiorowskiej to opowieść, która pokazuje jak mocno życie potrafi nas zaskoczyć. Główna bohaterka książki - Nina to młoda kobieta, wychowana w sierocińcu przez siostry zakonne.Wyrosła na mądrą i wartościową osobę. Pracuje w domu opieki dla osób starszych jako księgowa, lecz tak na prawdę robi tam o wiele więcej. Opiekuje się podopiecznymi i całym ośrodkiem. Zaprzyjaźnia się nawet z jedną z pensjonariuszek - Panią Irmą - bardzo tajemniczą staruszką. Kobiety wiąże niezwykła więź, niestety pewnego dnia Irma umiera. Było to trudne przeżycie dla Niny, zszokowała ją ta wiadomość, ponieważ nic nie zapowiadało nagłej śmierci przyjaciółki. Kilka dni wcześniej starsza Pani chciała coś powiedzieć swojej przyjaciółce, lecz w natłoku zajęć nie udało im się spotkać. Nie zdążyły się pożegnać. Nina jednak przed śmiercią za namową Irmy, zgodziła się przyjąć w razie jej śmierci rzeczy pozostałe po niej. Nie spodziewała się jednak tego co miało się zdarzyć. W spadku otrzymała nie tylko piękną starą kamienice we Lwowie ale i nowe życie. Co wydarzyło się na Ukrainie? Jak spadek wpłynął na dotychczasowe życie Niny? Jaką tajemnicę skrywała przyjaciółka i jej dom? Dowiecie się czytając książkę. Mogę jedynie zdradzić, że w życiu często zbiegi okoliczności są tak niezwykłe, że trudno w nie uwierzyć. Zbiegi okoliczności, a może przeznaczenie?Kilka przypadkowych zdarzeń, przypadkowo poznanych osób może odmienić los, połączyć się w jedną, dotychczas rozsypaną całość. Jest to opowieść o miłości i przyjaźni, tej prawdziwej, o której marzy każdy z nas, bezinteresownej, w której nie potrzebne są słowa by zrozumieć drugiego człowieka. Pojawia się też miłość, nagła, niespodziewana i tak bardzo magiczna, że może wydawać się ulotna. Jak potoczą się losy bohaterki książki i tytułowej primabaleriny? Musicie sami się o tym przekonać. Powiem tylko, że jest to historia piękna i niezwykła, wydawać się może nierealna, ale ten kto wierzy w przypadki, wie, że w życiu wszystko się może zdarzyć. Uwielbiam książki Pani Gąsiorowskiej są takie magiczne, czyta się je lekko i trudno się od nich oderwać. Serdecznie polecam jej twórczość.
Primabalerina" jest trzecia powieścią Doroty Gąsiorowskiej. W zeszłym roku zadebiutowała ona na polskim rynku książką pod tytułem „Obietnica Łucji", ukazała się też kontynuacji tej książki. Cieszyły się one ogromnym powodzeniem wśród czytelników.Z niecierpliwością oczekiwałam kolejnej książki pani Doroty.„Primabalerina" oczarowała mnie od pierwszej przeczytanej strony tym, że zawiera w sobie tajemnice, bardzo ciekawa i nieszablonowa bohaterkę ale też pojawia się uczucie- miłość.Z każdą przeczytaną kartką coraz bardziej lubiłam bohaterkę i interesowała mnie fabuła.Nina główna bohaterka książki jest bardzo spokojną trzydziestodwuletnia kobietą, która wychowywała się u sióstr zakonnych w sierocińcu. Wybrała dla siebie nudny lecz przyszłościowy zawód ekonomistki. Pracuje w domu spokojnej starości i łączy ją niezwykła więź z jedną z podopiecznych- Irmą. Staruszka swoim sposobem i stylem bycia niezwykle zjednuje sobie ludzi. Nie ma ona rodziny a jedyną osobą, która ją odwiedza jest Igor, chłopak z którym rozmawia o książkach.Pewnego dnia starsza pani umiera i okazuje się że bohaterka zostaje właścicielką kamienicy na Starym Mieście we Lwowie. Podejmuje decyzję o wyjeździe wraz z Igorem by zobaczyć dom który stał się jej własnością. Poznaje nowych ludzi i historię Irmy. Dowie się, że wraz z córką była ona baletnicami. Znalazła też mieszkaniu figurkę, która jej się strasznie podoba.Książka to niezwykła, magiczna opowieść. Jest tak wciągająca, że nie można jej odłożyć przed skończeniem. Wszystko to co spotyka główną bohaterkę jest zaskakujące i niewiarygodne a jednocześnie przepiękne.Jest to piękna opowieść o tym, że życie to codzienna walka o lepsze jutro, o przyjaźń i miłość, o szukaniu swojego miejsca na ziemi. Pokazuje, że ważne w życiu jest też spełnianie zawodowe.Okładka książki przyciąga wzrok, ponieważ mamy na niej zdjęcie przepięknej rudowłosej dziewczyny.Autorka postanowiła akcję książki rozwijać bardzo po woli. Co jest nie wątpliwym atutem tej książki. Ciekawe i bogate opisy są zaletą i dodają uroku publikacji. Autorka pisze bardzo fajnym i wciągającym stylem, ma bogate słownictwo. Książka nie posiada rozdziałów a treść jest ujęta w jednym tekście.Książka przyciągała mnie do siebie już od pierwszej chwili kiedy ją tylko ujrzałam, nie mogłam się od niej oderwać przeczytałam ją prawie w jeden wieczór i noc.Bardzo doceniam to iż autorka w swojej książce poruszyła temat homoseksualizmu który jest w naszym kraju tematem tabu. Autorka podeszła do tematu w bardzo fajny sposób i pokazała, że takie osoby też są wartościowe i nie należy się ich bać.Książkę „Primabalerina" polecam szczególnie kobietą. Jest ona pełna dobrych emocji, uczuć z Lwowem w tle.Premiera książki już 17 lutego.ZA EGZEMPLARZ KSIĄŻKI SERDECZNIE DZIĘKUJEMY WYDAWNICTWU ZNAK.http://ksiazkaznadzieja.pl/2016/02/primabalerina-dorota-gasiorowska/
Najnowsza powieść Doroty Gąsiorowskiej „Primabalerina" ma wszelkie cechy gwarantujące jej sukces wydawniczy: ciekawą historię, pełną zagadek i tajemnic, urokliwy klimat dwóch, jakże podobnych do siebie miast: Krakowa i Lwowa oraz historię miłosną.
Trzydziestokilkuletnia Nina jest sierotą wychowaną przez siostry zakonne. Pracuje w ośrodku spokojnej starości „Kalinowe Zacisze" i wiedzie spokojne życie. Niespodziewana utrata dachu nad głową niszczy jej stabilizację i zmusza do mieszkania z przyjaciółką. Niedługo potem umiera pani Irma - mieszkanka ośrodka w bardzo podeszłym wieku i bliska przyjaciółka Niny.
Gdy po raz pierwszy przeczytałam opis kolejnej już powieści Doroty Gąsiorowskiej, której z twórczością nie miałam okazji się jeszcze zapoznać, poczułam, że „Primabalerina" jest dla mnie. Uwielbiam takie życiowe klimatyczne historie, a ta książka właśnie wydawała mi się taka być. Dlatego nie zastanawiałam się długo, gdy otrzymałam propozycję przeczytania książki. Co sądzę o tej powieści? Okazała się strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie?
To moje kolejne spotkanie z twórczością młodej i dobrze zapowiadającej się pisarki. Jako jedna z pierwszych miałam okazję recenzować debiutancką powieść Doroty Gąsiorowskiej ,,Obietnica Łucji". Byłam wówczas zachwycona lekkością stylu autorki, przepięknymi opisami uroków wsi oraz historią bohaterki, która po wielu zawirowaniach życiowych odnajduje swoje szczęście u boku ukochanego mężczyzny.Ucztę czytelniczą gwarantowała także jej druga powieść, będąca kontynuacją losów Łucji. Kobieta przygotowywała się wówczas do ślubu z ukochanym, gdy na jej drodze staną przystojny artysta, który zaproponował jej pozowanie do obrazu.W trzeciej powieści autorka porzuca swoją dotychczasową bohaterkę. ,,Primabalerina" opowiada historię wychowanki domu dziecka Niny. Kobieta jest jedną z pracownic domu spokojnej starości, w którym zaprzyjaźnia się z tajemniczą Irmą. Pewnego dnia, po śmierci przyjaciółki, dowiaduje się, że kobieta zapisała jej w testamencie kamienicę we Lwowie. Początkowo niechętna wyjazdowi, dzięki namowom przyjaciela Igora, decyduje się na wspólną podróż w nieznane. Nawet nie przypuszcza, że dotąd nieznany Lwów stanie się dla niej miejscem szczególnie ważnym. To tam Nina będzie musiała się zmierzyć z tajemnicą sprzed lat i zazna uczucia prawdziwej miłości.,,Primabalerina" to uniwersalna historia o poszukiwaniu celu życia i poznawaniu samego siebie. Bohaterka to skromna i bardzo pracowita kobieta, która zapomniała o najważniejszym, czyli o miłości. To ona kończyła związki, które uważała za nieudanie, co przekreślało jej szanse na znalezienie partnera. Nina nosi sobie także piętno dziecka z sierocińca. Mimo doskonałej opieki i niemalże matczynego uczucia, którym darzyła ją siostra Anzelma, Nina odczuwała pewnego rodzaju pustkę. Nie znała swojej prawdziwej tożsamości, nie wiedziała, kim są jej rodzice, a to pozostawiło w jej psychice znaczące ślady. Kobieta, co prawda, wypierała uczucia pustki i tęsknoty, ale nie można uciec od swoich nadziei i pragnień. Nina podświadomie pragnęła spotkania z rodzicami, choć trudno było jej się do tego przyznać. Dlatego jej ucieczką stała się praca, która także nie dawała jej satysfakcji. Do momentu wyjazdu do Lwowa Nina była niczym błądząca we mgle. Dopiero na Ukrainie otworzyła się na niespodzianki, które przyniósł jej los. Poznała przepiękne zakątki miasta, zawarła przyjaźnie i spotkała wspaniałego mężczyznę Michaiła. W ciągu miesiąca zaznała więcej pozytywnych uczuć niż podczas całego życia. Zaznała uroków miasta i spokojnego, niezaburzonego niczym kontemplowania życia.W najnowszej powieści Doroty Gąsiorowskiej odnalazłam wiele prostych mądrości dotyczących życia. Skrywająca się za postacią Niny autorka namawia czytelnika do podróży w głąb siebie i odnalezienia tego, co może przynieść szczęście. Czasami zmiana otoczenia sprawia, ze na dotychczasowe zmagania patrzy się z innej perspektywy, a życie, które prowadziliśmy może okazać się niepełne. Na zmianę nigdy nie jest za późno, choć dostrzeżenie tej potrzeby może zająć dużo czasu.Autorka ponownie urzeka bardzo szczegółowymi opisami piękna zanurzonego w historii Lwowa. Dzięki temu zabiegowi niemalże czułam, że wraz z Niną przemierzam wąskie uliczki miasta i idę z nią do kamienicy Irmy. Towarzyszyłam jej także w drodze do galerii Teresy i jadłodajni, w której po raz pierwszy zobaczyła Miszę. Moimi ulubionym fragmentami były opisy przechadzek Niny do posągu Amfitryty.Stałym elementem pisarskiego stylu Doroty Gąsiorowskiej są również rozbudowane opisy stanów psychicznych głównej bohaterki. Dzięki temu czytelnik poznaje najskrytsze myśli Niny, motywacje, jakimi się kieruje w życiu. Jesteśmy także świadkami chwil radości i smutku, których doświadcza bohaterka. Odczuwamy jej rozterki, wątpliwości i zastanawiamy się, co zrobilibyśmy na jej miejscu.W swej trzeciej powieści autorka ponownie urzeka czytelnika, jednakże nie omieszkam wspomnieć pewnych zabiegów pisarskich, które nieco zaburzają lekturę. Po pierwsze, początkowo denerwowało mnie postępowanie głównej bohaterki, a w szczególności przesadnie manifestowana niechęć do wyjazdu. Przez początkowe sto stron Nina wymyślała różne wymówi byleby nie jechać, choć jej obawy były bezpodstawne. Po drugie, zdarzało mi się pominąć niektóre partie tekstu z powodu zbyt wielu detali dotyczących otoczenia. Początkowo rozbudowane opisy widoków były nawet wskazane, ale wraz z postępem fabuły ich liczba nie malała. Po trzecie, tajemnica, którą rozwiązuje i której częścią jest Nina jest bardzo przewidywalna, ale nadal interesująca.Mimo tych kilku mankamentów uważam najnowszą książkę Doroty Gąsiorowskiej za bardzo udaną. Autorka nie bez powodu nazywana jest mistrzynią literatury obyczajowej. Ukazuje problemy współczesnych kobiet, które poszukują recepty na szczęście. Zaprezentowane przez nią bohaterki są bardzo realistyczne- to prawdziwe kobiety, o których losach chce się czytać. Pisarka doskonale odtworzyła atmosferę czarującego i pełnego historii Lwowa.
Bardzo polubiłam się z książką Pani Doroty Gąsiorowskiej " Primabalerina". Jest to książka pełna uczuć , emocji i skrytych marzeń i fantazji. Bardzo podoba mi się styl pisania autorki. Słyszałam o innych książkach niestety nie miałam jeszcze okazji się z nimi zapoznać ale na pewno jeszcze do nich wrócę. Urzekła mnie opowieść Niny , urzekł mnie Lwów do którego swoją drogą będę musiała kiedyś się wybrać w podróż.Jak również Kraków z którym również spotykamy się na kartkach tej opowieści.
Pierwszym, co powinno zostać wyraźnie podkreślone i co mnie nieco zaskoczyło, jest fakt, iż to nie jest zła książka. Naprawdę. Mimo, że męczyłam ją i męczyłam i przemęczyć nie mogłam Ale od początku: Pamiętając „Obietnicę Łucji" pani Gąsiorowskiej, którą miałam przyjemność czytać jakiś czas temu, po „Primabalerinie" nie spodziewałam się fajerwerków, a raczej trochę przesłodzonej, sielskiej historii.Tym razem również zachwyciłam się przeromantyczną okładką i śliczną czcionką - już po niewykończonym egzemplarzu recenzenckim miałam pewność, że to będzie naprawdę ładnie wydana książka. Spodziewałam się lekkiego, babskiego, troszkę naiwnego romansidła i w dużej mierze to dostałam.Na dzień dobry znielubiłam główną bohaterkę, co nie jest u mnie rzeczą bardzo zaskakującą, jako że bardzo rzadko identyfikuję się z głównym bohaterem, a jeśli jest on kobietą, to już praktycznie nigdy (być może drzemie we mnie mały szowinista). Ale Nina wyjątkowo działa mi na nerwy - śliczna, skromna, zahukana, nieświadoma siebie panna, co chce, a boi się, nijaka, niepewna, ogólnie flaki z olejem. Przez większą część książki miałam nadzieję, że jest to jednak ukryty kryminał i jej przyjaciel - Pozytywny Igor (którego nie sposób było nie polubić) w końcu ją zamorduje. Albo chociaż odbije jej chłopaka (swoją drogą również zupełnie nijakiego z charakteru, choć oczywiście boskiego, bo przecież to babska lektura, więc obiekt westchnień musi być boski). Ale niestety. Zupełnie nie rozumiem, po co mu była ta mimoza.Ale mimo niechęci do Niny książkę się bardzo dobrze czyta - wciąga, nie jest nudna, pełna plastycznych opisów, z nieco niesamowitą rodzinną historią. Wielki plus za Lwów w tle. Uwielbiam, kiedy akcja książki dzieje się w jakimś magicznym mieście, a autorce doskonale udało się tą magię przekazać. Nigdy nie byłam na Ukrainie, a po tej lekturze naprawdę nabrałam ochoty na wycieczkę.Dlaczego zatem nie mogłam tej książki domęczyć do końca przez miesiąc? I równie długo nie mogłam nic o niej napisać? Jest jeden duży minus w stylu pisania Doroty Gąsiorowskiej, który niestety mnie odrzuca - autorka czasami odlatuje. Czytam chętnie, całkiem dobrze wciągnięta w fabułę, dialogi, sytuację, opisy aż tu nagle: „Mała wrażenie, że mogłaby się w tym szczęściu zatracić bez reszty, wykąpać bezwstydnie naga jak w środku nieokiełznanego wodospadu". Jedno kiczowate zdanie wyjęte rodem z babcinego harlequina albo innej Sagi o Ludziach Lodu kompletnie wybija mnie z rytmu. Jedno przesadzone zdanie ni stąd ni zowąd sprawiało, że odkładałam książkę z niesmakiem i przez tydzień nie mogłam się zmusić do kontynuacji lektury. Zwłaszcza, że tego rodzaju „wzniosłe wtrącenia" jakoś zupełnie nie wpisują się w język „Primabaleriny", choć może trochę pasują do klimatu. Może jestem przewrażliwiona i przesadzam, to w końcu typowo babska lektura i powinnam się tego spodziewać, ale tego typu niespodzianka mniej więcej co sto stron nie pozwoliła uznać mi tej książki za naprawdę przyjemną. Ale to pewnie rzecz gustu. Pierwszym, co powinno zostać wyraźnie podkreślone i co mnie nieco zaskoczyło, jest fakt, iż to nie jest zła książka. Naprawdę. Mimo, że męczyłam ją i męczyłam i przemęczyć nie mogłam Ale od początku: Pamiętając „Obietnicę Łucji" pani Gąsiorowskiej, którą miałam przyjemność czytać jakiś czas temu, po „Primabalerinie" nie spodziewałam się fajerwerków, a raczej trochę przesłodzonej, sielskiej historii.Tym razem również zachwyciłam się przeromantyczną okładką i śliczną czcionką - już po niewykończonym egzemplarzu recenzenckim miałam pewność, że to będzie naprawdę ładnie wydana książka. Spodziewałam się lekkiego, babskiego, troszkę naiwnego romansidła i w dużej mierze to dostałam.Na dzień dobry znielubiłam główną bohaterkę, co nie jest u mnie rzeczą bardzo zaskakującą, jako że bardzo rzadko identyfikuję się z głównym bohaterem, a jeśli jest on kobietą, to już praktycznie nigdy (być może drzemie we mnie mały szowinista). Ale Nina wyjątkowo działa mi na nerwy - śliczna, skromna, zahukana, nieświadoma siebie panna, co chce, a boi się, nijaka, niepewna, ogólnie flaki z olejem. Przez większą część książki miałam nadzieję, że jest to jednak ukryty kryminał i jej przyjaciel - Pozytywny Igor (którego nie sposób było nie polubić) w końcu ją zamorduje. Albo chociaż odbije jej chłopaka (swoją drogą również zupełnie nijakiego z charakteru, choć oczywiście boskiego, bo przecież to babska lektura, więc obiekt westchnień musi być boski). Ale niestety. Zupełnie nie rozumiem, po co mu była ta mimoza.Ale mimo niechęci do Niny książkę się bardzo dobrze czyta - wciąga, nie jest nudna, pełna plastycznych opisów, z nieco niesamowitą rodzinną historią. Wielki plus za Lwów w tle. Uwielbiam, kiedy akcja książki dzieje się w jakimś magicznym mieście, a autorce doskonale udało się tą magię przekazać. Nigdy nie byłam na Ukrainie, a po tej lekturze naprawdę nabrałam ochoty na wycieczkę.Dlaczego zatem nie mogłam tej książki domęczyć do końca przez miesiąc? I równie długo nie mogłam nic o niej napisać? Jest jeden duży minus w stylu pisania Doroty Gąsiorowskiej, który niestety mnie odrzuca - autorka czasami odlatuje. Czytam chętnie, całkiem dobrze wciągnięta w fabułę, dialogi, sytuację, opisy aż tu nagle: „Mała wrażenie, że mogłaby się w tym szczęściu zatracić bez reszty, wykąpać bezwstydnie naga jak w środku nieokiełznanego wodospadu". Jedno kiczowate zdanie wyjęte rodem z babcinego harlequina albo innej Sagi o Ludziach Lodu kompletnie wybija mnie z rytmu. Jedno przesadzone zdanie ni stąd ni zowąd sprawiało, że odkładałam książkę z niesmakiem i przez tydzień nie mogłam się zmusić do kontynuacji lektury. Zwłaszcza, że tego rodzaju „wzniosłe wtrącenia" jakoś zupełnie nie wpisują się w język „Primabaleriny", choć może trochę pasują do klimatu. Może jestem przewrażliwiona i przesadzam, to w końcu typowo babska lektura i powinnam się tego spodziewać, ale tego typu niespodzianka mniej więcej co sto stron nie pozwoliła uznać mi tej książki za naprawdę przyjemną. Ale to pewnie rzecz gustu. Pierwszym, co powinno zostać wyraźnie podkreślone i co mnie nieco zaskoczyło, jest fakt, iż to nie jest zła książka. Naprawdę. Mimo, że męczyłam ją i męczyłam i przemęczyć nie mogłam Ale od początku: Pamiętając „Obietnicę Łucji" pani Gąsiorowskiej, którą miałam przyjemność czytać jakiś czas temu, po „Primabalerinie" nie spodziewałam się fajerwerków, a raczej trochę przesłodzonej, sielskiej historii.Tym razem również zachwyciłam się przeromantyczną okładką i śliczną czcionką - już po niewykończonym egzemplarzu recenzenckim miałam pewność, że to będzie naprawdę ładnie wydana książka. Spodziewałam się lekkiego, babskiego, troszkę naiwnego romansidła i w dużej mierze to dostałam.Na dzień dobry znielubiłam główną bohaterkę, co nie jest u mnie rzeczą bardzo zaskakującą, jako że bardzo rzadko identyfikuję się z głównym bohaterem, a jeśli jest on kobietą, to już praktycznie nigdy (być może drzemie we mnie mały szowinista). Ale Nina wyjątkowo działa mi na nerwy - śliczna, skromna, zahukana, nieświadoma siebie panna, co chce, a boi się, nijaka, niepewna, ogólnie flaki z olejem. Przez większą część książki miałam nadzieję, że jest to jednak ukryty kryminał i jej przyjaciel - Pozytywny Igor (którego nie sposób było nie polubić) w końcu ją zamorduje. Albo chociaż odbije jej chłopaka (swoją drogą również zupełnie nijakiego z charakteru, choć oczywiście boskiego, bo przecież to babska lektura, więc obiekt westchnień musi być boski). Ale niestety. Zupełnie nie rozumiem, po co mu była ta mimoza.Ale mimo niechęci do Niny książkę się bardzo dobrze czyta - wciąga, nie jest nudna, pełna plastycznych opisów, z nieco niesamowitą rodzinną historią. Wielki plus za Lwów w tle. Uwielbiam, kiedy akcja książki dzieje się w jakimś magicznym mieście, a autorce doskonale udało się tą magię przekazać. Nigdy nie byłam na Ukrainie, a po tej lekturze naprawdę nabrałam ochoty na wycieczkę.Dlaczego zatem nie mogłam tej książki domęczyć do końca przez miesiąc? I równie długo nie mogłam nic o niej napisać? Jest jeden duży minus w stylu pisania Doroty Gąsiorowskiej, który niestety mnie odrzuca - autorka czasami odlatuje. Czytam chętnie, całkiem dobrze wciągnięta w fabułę, dialogi, sytuację, opisy aż tu nagle: „Mała wrażenie, że mogłaby się w tym szczęściu zatracić bez reszty, wykąpać bezwstydnie naga jak w środku nieokiełznanego wodospadu". Jedno kiczowate zdanie wyjęte rodem z babcinego harlequina albo innej Sagi o Ludziach Lodu kompletnie wybija mnie z rytmu. Jedno przesadzone zdanie ni stąd ni zowąd sprawiało, że odkładałam książkę z niesmakiem i przez tydzień nie mogłam się zmusić do kontynuacji lektury. Zwłaszcza, że tego rodzaju „wzniosłe wtrącenia" jakoś zupełnie nie wpisują się w język „Primabaleriny", choć może trochę pasują do klimatu. Może jestem przewrażliwiona i przesadzam, to w końcu typowo babska lektura i powinnam się tego spodziewać, ale tego typu niespodzianka mniej więcej co sto stron nie pozwoliła uznać mi tej książki za naprawdę przyjemną. Ale to pewnie rzecz gustu.