Hipster – cykl powieściowy z kluczem
19 września 2014 roku, podczas przedstawienia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, alarm bombowy spowodował ewakuację wszystkich widzów, wśród których znajdował się ówczesny premier Donald Tusk. Wokół tego autentycznego wydarzenia skupia się akcja Tragików z Miasta, będących swoistym autorskim odczytaniem Szekspirowskiego Hamleta. W powieści snute są rozmaite wątki: kryminalny, miłosny, wreszcie polityczny – problem niedowiedzionej winy, niewymierzonej kary, wreszcie demoralizującego braku odpowiedzialności.
Wydarzenia z gdańskiego teatru krok po kroku rekonstruuje Nina, bohaterka pierwszej powieści cyklu o hipsterze, zatytułowanej Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera, która przewrotnie mierzy się z wydarzeniami z niedawnej historii Polski, w tym z traumą posmoleńską. Cykl ten łączy nie tylko postać Niny, lecz także tytułowy hipster. Kim jest hipster? Nie chodzi tu tylko o modę czy tzw. hipsterski styl bycia. Definicja jest szersza. Hipster to ktoś, kto wymyka się standardowym formułom, kto jest oryginalny i niekonwencjonalny, nie ulega instynktom stadnym, kto nie boi się ostracyzmu i ma dar pociągania za sobą innych.
Fabuły obu powieści „hipsterskiego” cyklu w przewrotny sposób pokazują możliwości realnego wpływania na bieg wydarzeń, zapobiegania – wbrew narzucanym odgórnie tendencjom – pokornemu godzeniu się z klęskami i odważnego podtrzymywania pamięci.
Książka Miklaszewskiej płynnie przechodzi od tragedii do farsy, od smutnej refleksji do hurraoptymistycznego krzepienia serc. W każdym przypadku robi to wyśmienicie pod względem warsztatowym i z bezczelnym rozmachem. Dam sobie rękę uciąć, że nawet jeśli skrajnie was rozsierdzi, to i tak przyznacie z podziwem, że czegoś takiego nie czytaliście.
Piotr Gociek o Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera
Tragicy z Miasta to „książka zbójecka” w sensie ścisłym. W niezrównanym Salonie Warszawskim mówi się o tym tak: „O takich rzeczach słuchać nie bardzo bezpiecznie, / A wyjść w środku powieści byłoby niegrzecznie”. „Wyjście w środku powieści” – przerwanie lektury Tragików – nie wchodzi w grę. Człowiek raz zacznie i przepadł, musi czytać do końca. Choćby po to, żeby przeczytać znakomitą scenę kazania księdza Pałuckiego.
Dawne, dobre czasy właśnie się, na naszych oczach, kończą. Nic przeto dziwnego, że wraca literatura wielkich pytań.
Wojciech Tomczyk o Tragikach z Miasta
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem