Czarodziej Gębolud, który swój fach odziedziczył po przodkach, to na pierwszy rzut oka postać – mówiąc oględnie – dość nieprzyjemna. Czarny wytłuszczony strój, zachwaszczony ogród, zagracony dom pełen myszy i pająków. Brrr…
Gdy Gębolud idzie do łazienki, żeby preparować ohydne mikstury, ręka przykleja mu się do lepkiej od brudu klamki. Czy kogoś takiego można darzyć sympatią?! No właśnie! Gębolud też ma z tym problem. Nie lubi siebie ani swojego ponurego zajęcia. Patrząc co rano w popstrzone przez muchy lustro, widzi nieszczęśliwego, niezadowolonego z życia złego czarownika, który tak bardzo boi się śmieszności, że dawno zapomniał o swoich pięknych marzeniach.
Na szczęście marzenia nie zapomniały o Gęboludzie!
Ta historia to opowieść o tym, że czasami coś, co z pozoru wydaje się porażką i kompletną klapą, może nas ocalić. I o tym, że nie musimy od razu wywracać świata do góry nogami, by realizować marzenia. Czasem wystarczy zrobić tylko mały krok, na przykład wyjść z domu i pożyczyć miotłę od życzliwej sąsiadki…
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem