Tak się jednak złożyło, że nie wszyscy rozbitkowie z „Proroka Ezechiela” zginęli. Trzech z nich, na przykład, śmiertelnie wycieńczonych i na pół przytomnych z przerażenia, dowlokło się do Chłapowa, skąd ich przewieziono na posterunek policji w Wielkiej Wsi, a stamtąd do Pucka. Jak zgodnym chórem ocenili policmajster i lekarz wojskowy, którego wezwano, straszne przeżycia odebrały biedakom rozum. Francuzi bowiem twierdzili w gorączce, że z morza wyciągnęła ich na brzeg kamienna Matka Boska i że cały pas wybrzeża, gdzie się znaleźli, usiany jest trupami ich towarzyszy, a także szczątkami ludzkimi z cmentarza na skarpie i przypomina bardziej piekło niż okolicę zamieszkaną przez ludzi. Twierdzili również, że na ich oczach potężny odcinek skarpy się zapadł i na dół spadły dalsze trumny, z których jednak zamiast ludzkich szczątków, wysypały się… manekiny.
Czym […] jest Kaszubska Madonna Jerzego Limona? Oczywiście […] jest przede wszystkim literackim eksperymentem, skomplikowaną grą z czytelnikiem, a równocześnie przymiarką do opus magnum Limona, czyli Wieloryba. Jest także doskonałą literacką zabawą (pamiętam szelmowski uśmiech Jurka, gdy czytał mi kolejne „odnalezione” fragmenty źródeł) i łamigłówką dla co bardziej wnikliwych czytelników. Ale jest także Kaszubska Madonna nienatrętnym i pozbawionym zadęcia hołdem dla „długiego trwania” Kaszubów, wspólnoty etnicznej i kulturowej godnej niejednej jeszcze opowieści.
– Władysław Zawistowski
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem