Teraźniejszość nie zna końców ni początków, one zawsze jakoś wykraczają poza jej dośrodkowy wir, rozmywają się w jej zamglonym spojrzeniu - bo owszem, teraźniejszość jest zawsze zamglona, widzimy ją niewyraźnie, bo zbyt wielorako i szczegółowo, w przeciwieństwie do ostrej jak brzytwa przeszłości. Wszkaże cudzysłów, w który bierze ona wszelką grandilokwencję, to instrument emancypacyjnego śmiechu, wydawać by się mogło, że przysłowiowo ostatniego, najlepszego ze śmiechów, choć kto to może ostatecznie wiedzieć; śmiechu potęgi teraźniejszości, która nie wstydzi się wbrew wszelkim "duchom czasu" być sobą, tylko sobą, czyli zarazem, w naszym wypadku - dzięki specyfice naszych archiwów i powszechnie dostępnych danych, również tych dotyczących przeszłości - wszystkim, czym zechce, choćby nawet najbardziej nie-dzisiejszym. Bo nasza teraźniejszość to raj dla wszelkiego rodzaju grup rekonstrukcyjnych, przebierających się w szaty, jakie tylko zechcą, i zdolnych dzięki sile relacji społeczno - identyfikacyjnych do wytworzenia dla samych siebie i w obrębie własnych praktyk o transhistorycznym charakterze [...] każdy taki bąbel to osobna nisza sztuki - miłośnicy i miłośniczki Powstania Warszawskiego; maniaczki wieżowców i urbanistyki modernistycznej; grupy skupione wokół cieszących się renomą długowieczności i modernistyczną jeszcze proweniencją czasopism literackich czy artystycznych; fani i fanki neodandyzmu, przywdziewający cylindry, na które sikał Rimbaud; albo neomodernistyczni replikatorzy i rekonstruktorki awangardowych gestów. manifestów i happeningów - wszyscy oni są takimi bąblami, które, niczym Leibnizjańskie monady wypełniają świat teraźniejszości szczelnie, nie posiadając zarazem drzwi i okien - każdy światem dla siebie, brakuje wszakże pełnej harmonizacji, czego jednak się nie zauważa.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem