Co to jest przeznaczenie? I kiedy nie jest przypadkiem – pytała, kiedy siedzieliśmy w jej londyńskim mieszkaniu. I jeszcze, dlaczego ona? Bo jeśli została wybrana, to przecież tak, jakby ktoś jej powierzył tych wszystkich, których pochłonęło piekło Szoah. A ona nie chciała tak o sobie myśleć, bo to by była wielka próżność, wręcz zarozumiałość z jej strony. Nie czuła się wybrana. Ale, jeśli ktoś gdzieś jednak widział sens, aby właśnie ona, dziewczynka z Krakowa, miała przeżyć, to był w tym naznaczeniu nieomylny. Nikt tak jak Lili Stern nie okazywał wdzięczności tym, którzy w czasach nieludzkich znaleźli w sobie ludzkie odruchy. Nikt tak jak Lili nie opowiadał o Krakowie, o Polsce, o tym jak ważne jest pojednanie i budowanie mostów. Jak ważne jest mówienie o tym, co łączy, nie dzieli. Lili Stern-Pohlmann, cudem uratowana z Holokaustu przez niemiecką urzędniczkę i biskupa Andrzeja Szeptyckiego odeszła 15 września 2021 roku. Nam zostawiła swoją opowieść.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem