Cisza, która zapraszała o tej porze do jej pokoju, nie wróżyła nic dobrego. Uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam biały puch, który był już niemal wszędzie, wirował spokojnie na tle okna, za którym budził się niespokojnie dzień, i nic sobie z tego nie robiąc, osiadał na niej, na meblach, na podłodze. A ona siedziała na krześle jak na tronie dokładnie pośrodku wielkiego pokoju i rozsiewała ten puch, rwąc gazę na drobniutkie kawałki i chichrając się, zdmuchiwała je radośnie ze swych dłoni. Zdaniem pierwszej osoby, która przeczytała rękopis, jest to opowieść o międzyludzkim miłowaniu, szczególnie w momentach ostatecznych pożegnań, oraz przede wszystkim o tym, by niezmiennie czuć i zawsze pamiętać.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem