Faktycznie podczas ataków niemieckich myśliwców zestrzelone zostały trzy kolejne Fortece. Pierwszym z nich był 41-24512 (LG-N, Rose O'Day) z 322. BS z załogą Lt. Ralpha A. Feltona lecący na końcu formacji razem z Lt. Birdsongiem. Wcześniej uszkodzony już bombowiec teraz stanął w płomieniach i spadł do Morza Wattowego (hol. Waddenzee) około 2,5 kilometra na wschód od portu Oudeschild, na południowym krańcu wyspy Texel. Lt. Felton wydał rozkaz skoku ze spadochronem i jak się wydaje wyskoczyła większość załogi. Niestety pięciu wpadło do lodowatego morza i utonęło zanim nadeszła pomoc. Szóstym był drugi pilot, Lt. Harold E. Kious, który opadł do wody i stracił przytomność. Miał ogromne szczęście, bo akurat w pobliżu miejsca jego wodowania przepływał prom Dr. Wagemaker, który kursował między Den Helder a Texel. Kapitan statku spuścił na wodę szalupę, aby ratować unoszącego się na wodzie rozbitka pomimo tego, że znajdujący się na pokładzie promu Niemcy zabronili mu tego robić. Kapitan powiedział im, że na statku on dowodzi i nikt nie będzie wpływał na jego decyzje. Ten śmiały czyn kapitana i załogi promu uratował Kiousowi życie. Odzyskał przytomność w niemieckim szpitalu. Kious uznał, że 4 marca 1943 urodził się na nowo. Zmarł w 2008 w wieku 91 lat i został poddany kremacji w Stanach Zjednoczonych. Zgodnie z ostatnim życzeniem jego prochy zostały rozsypane na Morzu Wattowym w miejscu, gdzie został uratowany w 1943.
Będąc bez żadnych dokumentów Gordon musiał unikać kontaktów z ludźmi, więc podróżował na zachód pociągami towarowymi i udało mu się dojechać do Monachium, gdzie skontaktował się z francuskim Arbeitskommando. Tam był przenoszony do kolejnych grup francuskich robotników do czasu, aż 30 października dotarł do miejsca względnego bezpieczeństwa w Strasburgu na terenie okupowanej Francji. Stamtąd poszedł piechotą do St Nicolas-du-Port w Lotaryngii, gdzie wszedł do małej restauracji. Kiedy do jego stolika podeszła kelnerka, spojrzał na nią i powiedział, że jest Amerykaninem. Kobieta zobaczyła jego poszarpane spodnie i kazała mu zostać na miejscu, a następnie zabrała go do kuchni, ale nie mogła dać mu nic do jedzenia. Po skończonej pracy kelnerka zabrała go do swojego mieszkania, gdzie czekało na nią małe dziecko. Bez słowa wyjęła z szafki ostatni kawałek chleba i resztki dżemu w słoiku. Wiedział, że odejmuje dziecku od ust ostatni kęs jedzenia w tym domu, ale był tak głodny, że rzucił się na chleb. Jeszcze wiele lat po wojnie na wspomnienie tego zdarzenia płakał jak małe dziecko...
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem