Teresa Rączka-Jeziorska wyraźnie zbliża się do studiów nad historią materialną, tak jak uprawiali ją klasycy; choćby Norbert Elias, a jeszcze bliżej jej do Łotmanowskiej semiotyki kultury; szczególnie zaś bliska jest wzorca jego monografii Rosja i znaki. Kultura szlachecka w wieku XVIII i na początku XIX. W podobieństwie podtytułu słyszę wręcz aluzję do semiologa z Tartu (czyli z Dorpatu, nota bene jest to terytorium dawnych Inflant!). Ale warto też podkreślić różnice, bo jeśli Łotman ogarnia ogrom kultury rosyjskiej, to Rączka-Jeziorska skupia się na małej, skromnej i słabo udokumentowanej - inflanckiej. Uczony z Tartu bogactwo dostępnego materiału kondensuje w postaci kulturowych modeli, polska badaczka postępuje przeciwnie - nie uogólnia, lecz krąży hermeneutycznie wokół pojedynczych obiektów. Kiedy Lotman daje systemowe studia społecznych form (bal, małżeństwo, pojedynek pogrzeb itp.), wtedy Rączka-Jeziorska przedstawia te same instytucje, wychodząc od jednostkowych relacji i pojedynczych dokumentów, którymi dysponuje i z których korzysta „naocznie”, osadzając je precyzyjnie w czasie i przestrzeni, w lokalnym mikrokosmosie, w relacji pokrewieństwa, własności, urzędowych zależności itp. Inaczej mówiąc - preferuje historyczny konkret wobec Łotmanowskiej struktury znakowej. [...] Oglądamy zatem Inflanty przez pryzmat swoistej kolekcji historycznych źródeł i artefaktów, jakie zgromadziła Autorka. Traktuje te znaleziska jak skarby, czego dowodem jest pietyzm szczegółowego archiwizującego opisu i perfekcja w rozszyfrowaniu wszelkich informacji kontekstowych (zob. liczne, ogromne, wybitnie erudycyjne i pedantycznie wykonane przypisy). [...] To wychodzenie od błahego szczegółu czy podrzędnego dokumentu upodabnia postępowanie autorki nie tylko do pracy archeologa, ale też skrupulatnego filologa czy archiwisty; także historyka uprawiającego „mikrohistorię”, wreszcie ponowoczesnego humanisty; który przeszedł lekcję dekonstrukcji. Teresa Rączka-Jeziorska jest bowiem wytrawnym mikrologiem, czy mikrolożką która potrafi pochylić się nad każdym strzępem zapisanego papieru, by znaleźć tam coś cennego.
Z recenzji wydawniczej
prof. dr. hab. Aleksandra Nawareckiego
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem