Dla klientów znad Wisły paryski rynek wyrobów luksusowych stanowił nie tylko hurtownie rzeczy „piękniejszych”, ale przede wszystkim hurtownie rzeczy „tańszych” niż ich dostępne w Rzeczpospolitej odpowiedniki. Często był także składem rzeczy nad Wisła niemal nieosiągalnych. Przy planowaniu zakupów i importów magnateria musiała się jednak liczyć z faktem, ze ich organizacja wiąże się z koniecznością przynajmniej częściowego wyjścia poza pasywistyczny model gospodarczy, koniecznością podjęcia ryzyka czy narażenia na szwank własnego spokoju.
Mimo tych trudności bilans potencjalnych zysków i strat równoważył się. Stawka transakcji było bowiem nie tylko zdobycie rzeczy „tańszych”, ale także pozyskanie zakodowanych w nich znamion wysokiej pozycji społecznej. Rzeczy paryskie pozwalały bowiem pozyskać wysoki kapitał symboliczny bez proporcjonalnego osłabienia kapitału ekonomicznego, a przez to w sposób niemal niezauważony oszukiwać innych uczestników pola. W ramach magnackiej obyczajowości paryskie zakupy i importy stanowiły wiec inwestycje ze wszech miar racjonalna. Dotyczyły wizerunku, który nie tylko był w pewnym stopniu „bezcenny”, ale także sam mógł przynosić zysk.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem