Historia Goralenvolk

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

W momencie, kiedy Niemcy opanowali Podhale, większość terenów, w tym Zakopana, zostały zamknięte i sprowadzono w tamte rejony niemieckich żołnierzy i urzędników. Z jednej strony miało to na celu przerwanie szlaków kurierskich polskiego podziemia, a z drugiej Zakopane było idealnym miejscem wypoczynkowym dla wysoko postawionych nazistów. Częstym gościem był tam generalny gubernator Hans Frank. Zorganizowano w tamtym rejonie kluby sportowe, odnowiono sanatoria, przemianowano nazwy ulic i górskich szczytów na niemieckie. Jednocześnie starano się również rozprzestrzenić nazistowską ideologię wśród ludności zamieszkującej te tereny.

„Goralenvolk” oznacza „naród góralski” w języku niemieckim. Według tej akcji propagandowej, górale mieli być spokrewnieni z Niemcami. W tym przedsięwzięciu wzięli udział niemieccy etnografowie oraz antropolodzy, którzy mieli „udowodnić” pokrewieństwo i podobieństwo kulturowe pomiędzy Niemcami i góralami. Jednym z argumentów przemawiających za tym był, tak zwany, „krzyż niespodziany”, który naziści połączyli ze swastyką. Naziści badali również przynależność rasową górali. Oczywiście wszystkie te badanie nie miały praktycznie żadnej prawdziwej wartości naukowej.

Wśród górali, którzy ulegli wpływom nazistów znalazł się Wacław Krzeptowski. Był on działaczem Związku Górali i był również jedną z najważniejszych osób, które współpracowały przy rozpropagowaniu idei „Goralenvolk”. W późniejszym czasie Związek Góralski został przemianowany na Goralenvolk.

Przedstawiciele Goralenvolk uczestniczyli w oficjalnym przyjęciu, podczas którego Hans Frank przejął władzę nad Generalną Gubernią. Niedługo potem Hans Frank odwiedził Zakopane i spotkał się z Wacławem Krzeptowskim. Jednocześnie zarząd Goralenvolk przekazywał w ręce niemieckie listę swoich próśb i zapewnień o współpracy.

Pomimo całej propagandy, wielu górali podczas spisu deklarowało się jako górale-Polacy, bez powiązań z Niemcami. Dlatego też działacze Goralenvolk dokonali fałszerstwa, aby wszystko wyglądało korzystniej i bardziej pasowało do wizji górali pochodzenia niemieckiego. Później pojawiły się kenkarty w których była wyszczególniona kategoria „G” czyli górali. Próbowano je wydać dla jak największej ilości górali, aby nie brali w zamian polskich. Przekonywano, że dzięki nim górale będą mieli większe ulgi i przywileje. Niektóre osoby, które zdecydowały się przyjąć kenkarty były związane z działalnością konspiracyjną albo ukrywały u siebie Żydów. Przyjęcie dokumentów było dla nich o wiele bezpieczniejszą opcją. Około trzydzieści procent mieszkańców Podhala przyjęło góralskie kenkarty.

Goralenvolk zajmowało się również edukacją dzieci. Przejmował szkoły i muzea. Między innymi organizacja stworzyła Państwową Szkołę Zawodową Góralskie Sztuki Tatrzańskiej. W szkołach pojawiał się język góralski oraz niemiecki. Najważniejsze było propagowanie lokalnej kultury, ale i szerzenie ideologii okupanta. Goralenvolk nie cieszył się zbyt wielką popularnością na Podhalu.

Jednym z ostatnich przedsięwzięć organizacji była próba stworzenia góralskiej jednostki Waffen-SS, która miałaby stanąć do walki ze Związkiem Radzieckim. Działaczom udało się zgromadzić około trzystu ochotników. Zaledwie połowa z nich przeszła badania lekarskie i została wysłana do obozu szkoleniowego.

Jednak okazało się, że większość górali nie była odpowiednim materiałem na żołnierzy. Ich stan zdrowia, brak możliwości porozumienia się po niemiecku, pijaństwo, doprowadziły do tego, że jednostka szybko przestała funkcjonować. Część z górali została wcielona do innych grup wojskowych, inni trafili na roboty przymusowe do Niemiec.

Niedługo po tym epizodzie Goralenvolk się rozpadł, a Wacław Krzeptowski uciekł w góry i ukrył się. Po pewnym czasie został schwytany przez jeden z oddziałów Armii Krajowej i powieszony. Inni działacze Goralenvolk albo uciekli do Niemiec i nie wiadomo, co się z nimi stało, albo zginęli z rąk Armii Krajowej, albo trafili do więzienia.

Paweł Smoleński i Bartłomiej Kuraś podejmują w książce wiele interesujących wątków i patrzą na cały okres istnienia Goralenvolk pod różnymi kontami. Jest to wyczerpująca praca, która z pewnością ma dużą wartość historyczną. Nie jest to pierwsza książka o Goralenvolk, którą miałam okazję przeczytać. W porównaniu z innymi uważam, że książka niczym nie ustępuje innym pozycjom tego typu.

„Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk” Pawła Smoleńskiego oraz Bartłomieja Kurasia to ciekawa i wciągająca książka, która odsłania jeden z ważnych punktów w historii Podhala podczas drugiej wojny światowej. Sądzę, że wielu miłośników historii będzie zachwyconych książką. 


Recenzent: Gabrysia
‹ zwiń tekst