Z taką samą godnością stąpała bosymi stopami po purpurowym dywanie, odbierając Nagrodę Nobla, jak po starych kartonach rozścielonych w domowej kaplicy Misjonarek Miłości. Budziła szacunek wielkich tego świata, jednak jej światem były slamsy, jej przyjaciółmi - najbiedniejsi z biednych. Pełna świeżości, wartka powieść o Matce Teresie, która jest zarazem autentycznym świadectwem Jej wiary.
Indie, 1946 rok. W małym pociągu, leniwie wspinającym się do Dardżyling, modli się matka Teresa. Powierza swoje życie Jezusowi, wiecznemu towarzyszowi podróży każdego z nas. I nagle… jej modlitwa staje się rozmową. To już nie ona mówi do Chrystusa, ale Chrystus mówi do niej. Słowo staje się Głosem. Jasnym, wyraźnym… Głosem, który zwraca się do niej bez najmniejszego cienia wątpliwości… Realnym i niewiarygodnie bliskim, rozbrzmiewającym wprost w duszy, nie przechodzącym przez zmysły.
„Moja maleńka – słyszy – zanoś Mnie w nory biedaków. Bądź moim światłem! Idź między nich, zanoś Mnie do nich. Pragnę! Musisz porzucić swoje dotychczasowe życie. Chcę zgromadzenia, którego zakonnice zdołają rozpalić moje światło nawet na dnie bustees. Chcę, by były w nim zakonnice ubrane jak Hinduski, umiejące dotrzeć do ubogich tam, gdzie oni są…”.
Usta zakonnicy nie wymawiają słów, jakie wypowiada ona w swym wnętrzu, a odpowiada krótko: „Zrobię to, mój Jezu”…
I potem to milczenie Boga… Nieznośne… Zatrważające… Wymowne… Dlaczego…? Dlaczego tak długo…? Dlaczego mnie opuścił…?
Oto poruszająca opowieść o kobiecie, dla której Chrystus stał się wszystkim, podobnie jak ona stała się wszystkim dla najbiedniejszych…
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem