Przyjmując punkt widzenia ludzi z obrzeży społecznych – wykluczonych, stygmatyzowanych, żyjących na marginesie – odchodzimy od „wielkiej polityki”: nie zauważamy brutalnej rozprawy władz z legalną opozycją w latach czterdziestych, stalinowskich aresztowań, setek tysięcy ludzi na placu Defilad w październiku 1956 r., pałowanych studentów w marcu 1968 r., robotników Ursusa, niezliczonych mas pielgrzymów czekających na polskiego Papieża, demonstracji z czasów „Solidarności”, czołgów w grudniu 1981 r., tysięcy żałobników opłakujących Grzegorza Przemyka i ks. Jerzego Popiełuszkę. Dostrzegamy za to rzeczywistość czającą się gdzieś w podziemnym nurcie miejskiego życia: na opuszczonych ulicach, w ciemnych zaułkach, we wnętrzu suteryn. Podobnie jak na „powierzchni”, tu także toczyło się życie, w którym nie brakowało ludzkich dramatów i krzywdy, silnych emocji, ale też zobojętnienia i apatii.
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem