Nie jestem wprawdzie uczonym, studjującym specjalnie tę religję wschodnią, lecz praktyka buddyjska, która tak głęboko wtargnęła w życie narodów Azji, odbywała się w przeciągu dwu lat na moich oczach, otaczała mię niemal ze wszystkich stron. Ponadto brałem czynny udział w oswobodzeniu lamaicko-buddyjskiej Mongolji od zachłannej polityki rewolucyjnych Chin, więc lamaici-gegeni i chutuchtu, uczeni pandyci, ascetyczni jogowie, a później sam „Żywy Budda” z Urgi byli ze mną szczerzy i dla mnie przyjaźni, opowiadając i pokazując to, co zwykle jest starannie i zazdrośnie ukrywane przed oczami cudzoziemców białej rasy, a nawet przybyszów turkskich i mongolo-tatarskich szczepów, o ile nie są oni wyznawcami lamaizmu, sekty buddyjskiej, ustalonej przez ascetycznego i surowego Paspę.
(fragment)
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem