„Pokusa, aby oprzeć konstrukcję powieści na monologu bohatera, jest zrozumiała. Nie ma to jak posadzić osobę i spisać jej słowa. Ale potrzeba nie lada talentu, aby opowieść była ciekawa od początku do końca. Spójna, bez zbędnej wielowątkowości. Językowo konsekwentna. Zwyczajnie wciągająca. Jackowi się to udało, ale on nigdy, jako pisarz, nie zanudzał. Wydawać by się mogło, że erudyta katować nas będzie trudnymi wyrazami i faktami, których nie zdołamy sprawdzić, bo komu by się chciało. Ale on przedstawia historię sztuki (a przy okazji, podobnych do Krivoklata znanych niszczycieli i wandali) jakby przy okazji, ustami zamkniętego w ośrodku dla nerwowo chorych wrażliwego buntownika.
W powieści panuje nastrój niczym w Locie nad kukułczym gniazdem. Groza szpitala psychiatrycznego nie pozwala na żadną inicjatywę poza organizowanymi przez personel warsztatami. Mamy ochotę razem z głównym bohaterem uciec stamtąd i wspólnie z nim wybrać się do jakiegoś muzeum. Zniszczyć coś na przekór zadowolonym z siebie mieszczanom, z których kpi Dehnel niczym Thomas Bernhard. Słowa tego znanego w Polsce głównie za sprawą spektakli Krystiana Lupy dramaturga i pisarza zamieszczone są jako motto do Krivoklata. Czytamy w nim, że „Ludziom się wydaje, że posiadają rozsądek, choć są zupełnie pozbawieni rozsądku”. Tak jest pewnie i z bohaterem nowej powieści Dehnela. Ale w jego postawie, jego wrażliwości jest coś fascynującego, a potok słów, które czytamy, niesie nas dalej niż rozważania o sztuce.”
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem