M.C. Beaton, a faktycznie Marion Chesney - autorka poczytnych romansów wydanych pod własnym nazwiskiem. Jako M.C. Beaton wydawała powieści sensacyjne i kryminalne. Cykl „Biedni krewni" składa się z siedmiu tomów, z czego wkraczającą na scenę Lady Fortescue wydano w oryginale w 1993 roku. Nieżyjąca od pięciu lat autorka nie doczekała polskiego tłumaczenia.Bez względu na czas, biedni czy ubodzy krewni często traktowani są przez resztę rodziny, jak piąte koło u wozu. Są źródłem wstydu dla bogatszej części rodziny. Bywają ciężarem i czymś niechcianym. Jednak wśród takich osób można znaleźć takie, które nie chcą i nie zamierzają stwarzać nikomu żadnych problemów. Beaton napisała książkę właśnie o nich - o tych osobach, które wzięły sprawy we własne ręce.
Przenosimy się do Londynu, gdzie czekają na nas stroje i zwyczaje wyjęte z epoki gregoriańskiej. Lady Fortescue reprezentuje taką ubogą krewną i choć jest właścicielką pięknego domu, to trzeba przyznać, że czasy świetności ma on już za sobą. Na ile może wystarczyć wyprzedawanie rodzinnych dóbr? Jednak po spotkaniu kolejnego zubożałego, pułkownika Sandhursta, wpadają na pomysł, by w jej domu założyć, coś na kształt hotelu dla „biedaków" takich jak oni.
Nie będą zachwyceni tym pomysłem Ci, którzy co najwyżej kilka razy do roku „wyciągają" ich na światło dzienne, by pokazać wszystkim, że rodzina zawsze trzyma się razem. A później, po szumnych obietnicach i poklepywaniach po plecach, do następnej imprezy (bo tak wypada) znów lądują na samym spodzie pudełka rzeczy wstydliwych.
Szybko okazuje się, że oprócz Lady F i pułkownika S jest więcej takich osób, nikomu niepotrzebnych, częściowo zrujnowanych finansowo, z różnych powodów - no i w bardzo różnym wieku. Zamieszkując razem - bo w kupie siła - planują wspólną przyszłość. Ponieważ dom Lady Fortescue ma niezłą lokalizację, więc świetnie nada się na hotel. Bieda już zajrzała im w oczy, pracy się nie boją - otwierają hotel o nazwie „Ubodzy Krewni".
„Lady Fortescue wkracza na scenę" to trochę powieść kostiumowa, troszkę romans, ale najbardziej to chyba jednak komedia. Można się ubawić, ale kulturalnie, a nie po chamsku. Wspaniała gromadka różnych, interesujących ludzkich charakterów. Rewelacyjnie oddany duch epoki i niektóre „smaczki" (może dzisiaj lekko szokujące, ale wtedy na porządku dziennym). I szczerze, naprawdę mocno trzyma się kciuki za tych nowych znajomych, żeby im się udało. A czy się uda? Czy wszystko pójdzie po ich myśli?
Czekam z ogromną nadzieją na kolejny ruch wydawnictwa. Następne części „Biednych krewnych" czekają i my, czytelnicy również czekamy.
rozwiń tekst...
Komentarze czytelników
Pozostaw komentarz...
Komentarze nie są potwierdzone zakupem