Tytułowe „pasztety" to nastolatki różnego pochodzenia i zaplecza, a ich imiona to Mireille, Astrid i Hakima. Szybko je zapamiętacie, tak jak i szybko polubicie. W świecie łatwego rzucania obelg w stronę rówieśników za pomocą internetu, trzy bohaterki zostają wybrane Złotym, Srebrnym i Brązowym Pasztetem w cyklicznym konkursie organizowanym przez złośliwych uczniów. Mają się śmiać czy płakać? Oczywiście, że robią to drugie, każda poddaje się naturalnej reakcji odpowiedniej dla swojego charakteru, a każdy z nich ma coś w sobie, co nas sobie zaskarbia.
Od tej chwili powieść ta przerodzi się w jedną z najzabawniejszych i wartościowych powieści drogi. Bo dziewczyny poznają się osobiście i decydują się na wspólną wyprawę do Paryża, która zawiedzie je ku niespodziewanej sławie, a oprócz wyrobionych mięśni łydek, narodzi się w nich wiele wartościowych przemyśleń i napotkają wiele przygód.
Dziewczyny suną na rowerach, a za nimi fotoreporterzy i dziennikarze. Nie znają do końca jeszcze swojego celu, ale czują, że są „wyczerpane pedałowaniem i dojrzewaniem". I może to jest jedno z najważniejszych zdań w książce, która dowodzi nam, że ta rowerowa wyprawa staje się wymowną metaforą trosk dojrzewania.
„Wyglądamy dokładnie na to, czym jesteśmy: na trzy pasztety ubrane w suknie balowe z tkaniny syntetycznej i wymalowane jak kradzione fury. Astrid i ja przypominamy grubszą Gryzeldę i Anastazję z disneyowskiej wersji Kopciuszka. Hakima wygląda jak suszona śliwka w sukni koloru wędzonej szynki. Stoimy w milczeniu przez chwilę... a potem nie wytrzymujemy: wybuchamy śmiechem, turlamy się ze śmiechu - ze śmiechu, który wzbiera nam w głębi tłuściutkich brzuchów, trzęsie ozdobami, włosami i sukniami, zmusza nas do oparcia się o umywalki, ze śmiechu, od którego chce się sikać, ze śmiechu głośnego, wyzwolicielskiego, ekstatycznego, nowego, imponującego."
Te drogę do dojrzewania mamy ubrany w cięty język pełen trafnych ripost i spostrzeżeń. Powyższa scena przedstawia moment, w którym dziewczyny zostają zaproszone na bal i wciska się je w suknie balowe i gruby makijaż. Próby dostosowania się do ogółu kończą się tą salwą wyzwolicielskiego śmiechu, który udziela się również czytelnikowi. Będziemy śledzić ich dalsze kroki ku dojrzewaniu. Zobaczymy ich kompleksy podczas kąpieli w jeziorze, podczas pierwszych miłości, pierwszej miesiączki i prób wyjścia ze świata gier do świata realnego. Dziewczyny zabierają nas w podróż do własnej samoakceptacji i pierwszych nieśmiałych kroków kobiecości. Padną tu pytania błahe i ważne, wnikliwe i zabawne, o kiełkujący feminizm, o kobiecość, o internetowy hejt, o trudy dorastania.
Kolejnym ważnym tematem tej powieści jest anonimowa nienawiść bez twarzy, która prezentuje się nam każdego dnia za pomocą internetu, najprostszego nośnika obelg. W pewnym momencie Mireille zwraca się do nas bezpośrednio mówiąc: „A ty, obłudny czytelniku, co byś chciał, żeby nas spotkało?" Ten niespodziewany zwrot do czytelników to jasny sygnał, że ludzie się na oprawców i współodczuwających i człowiek czytając tę książkę sam dowiaduje się do której grupy przynależy - stoisz z transparentem wsparcia w świecie rzeczywistym czy stwarzasz sobie nierzeczywisty pseudonim i dołączasz do nienawistnej fali chowającej się za monitorem komputera?
Z łatwością wsiadłam na bagażnik wsparcia i gnałam razem z dziewczynami. One rozpromieniały trasę wszystkim napotkanym po drodze ludziom, udowadniając, że w świecie stawiającym na indywidualizm można za sobą rzucać cień nadziei i solidarności. „Pasztety do boju" osadzone są w realiach francuskich nastolatek, ale kompleksy mają przecież naturę uniwersalną i ponadczasową. Występują na wszystkich szerokościach geograficznych, w różnym wieku, jednak często jedynie u jednej płci. Pięknej. Zatem sięgajcie po „Pasztety do boju" obok wszystkich buntowniczych opowieści na dobranoc dla dziewczynek i historii w spódnicy, które wchodzą na polski rynek. Bo wciąż wiele paskudnych pasztetów snuje się po korytarzach wymierzając obelgi wśród milczącej zgody, a kompleksy w dalszym ciągu potrzebują zwalczenia. Możliwe, że w dzisiejszych czasach, kiedy kładzie się szczególnie nacisk na promocję własnego wizerunku w mediach społecznościowych, ta pomoc i głośne mówienie „nie" na każde formy szykanowania, są wyjątkowo potrzebne.
Zatem ruszajmy, my starsze i młodsze, do boju. Charakterologicznym pasztetom krzycząc głośne „stop" polecając podobne lektury.
rozwiń tekst...