Wieczór filmowy

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Krótka, zwięzła i na wskroś współczesna. Czy te trzy określenia wystarczą, żeby opisać jaką książką jest "Wieczór filmowy"?

Sięgając po najnowszą pozycję Wydawnictwa YA!, spodziewałam się książki, która wciągnie mnie do swojego świata na kilka godzin, po czym wypluje bogatszą o wiedzę na temat ciekawostek filmowych, oryginalnych zabiegów i form literackich oraz nietypowych charakterów postaci. Najważniejsze pytanie: czy dostałam to, czego oczekiwałam?

Krótka. "Wieczór filmowy" to zaledwie dwustuosiemdziesięciopięciostronnicowa książka. Dlaczego zaledwie? Ponieważ dosyć duży rozmiar czcionki dodatkowo skraca czas, który czytelnik poświęca na tę lekturę.

Zwięzła. Skróty myślowe, przeskakiwanie z wątku na wątek i pozostawianie czytelników z domysłami, to główne trzy skojarzenia, które nasuwają się po zapoznaniu z lekturą. Nie popieram, ale również nie krytykuję. Jednak w przypadku czytelników, którzy czasami lubią rozpływać się nad cudownymi fragmentami, "Wieczór filmowy" niestety nie dostarczy tego typu wrażeń.

Na wskroś współczesna. Zaczynając od bohaterów, brnąc poprzez fabułę i kończąc na całym zamyśle autorki, dostosowanie tych wszystkich elementów do XIX wieku jest chyba największą zaletą książki (pomijając jeszcze jedną, do której przejdę za moment!). Lucy Courtnenay przekroczyła wszelkie granice, łącząc kontrowersyjność, nowoczesność i tematy tabu w jedno. Do tej pory nie spotkałam się z żadną inną pozycją z gatunku literatury obyczajowej i romantycznej, przez której treść naszpikowaną dewizą "zero granic", brnęłoby się tak łatwo i z takim zaskoczeniem.

Największy hołd autorce należy się jednak za pomysł wplecenia w tę współczesną powieść elementów filmowych, odwołujących się do kilku pokoleń wstecz. Idea krótkich streszczeń każdego z filmów występujących w fabule wraz z najistotniejszymi informacjami o nich sprawia, że nawet starsi czytelnicy znajdą w książce coś dla siebie.

Odpowiadając na postawione przez siebie pytanie: po przeczytaniu "Wieczoru filmowego" mogę śmiało stwierdzić, że dostałam to, czego oczekiwałam. Nie obyło się jednak bez drobnych wad. Jak dla mnie: za szybko, za mało i zbyt zwięźle. Wychodzi na to, że jestem niewolnicą własnych przyzwyczajeń, jeśli chodzi o przerost formy nad treścią!

rozwiń tekst...