Bez cenzury o policji

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Nie da się ukryć, że policjant to zawód, o którym wiemy dużo. Wzbudza on równocześnie wiele emocji. A jednak istnieje pewien głód wiedzy o tym zawodzie; z jednej strony typowe jest zdanie, że policjant nic nie robi. Siedzi wygodnie w gabinecie, wypełnia papiery. Policji się nic nie chce, jak nie odnajdziemy skradzionego roweru na własną rękę, to nigdy więcej go nie zobaczymy, policja to tylko potrafi wypisać mandat, jak ktoś przekroczy czas parkowania o minutę. Z drugiej strony, znamy wizerunek policji „światowej” – gdzie praca policjanta jest emocjonująca, zagrażająca życiu. Policjant nigdy nie wie co spotka go w danym dniu pracy, balansuje na granicy życia i śmierci, tropiąc przestępców i aresztując morderców. Pościgi, porachunki, okrzyki „za tym samochodem” – tak przedstawiony „dobry policjant” ma misję, którą codziennie wypełnia. I odnajduje w niej spełnienie.

Jak więc połączyć wszystkie elementy układanki, które składają się na pracę policjanta w Polsce? Choć wydawałoby się, że o policji wiemy wszystko, tak naprawdę wiemy niewiele. Ale dowiedzieć się o tym chcemy. Stąd na przykład popularność „Psów” – filmu Władysława Pasikowskiego z 1992 roku, opowiadającego historię Franza Maurera, byłego funkcjonariusza Służb Bezpieczeństwa, który zaczyna pracę w policji lub „Pitbulla”, gdzie warszawscy policjanci wydziału zabójstw zmagają się z problemami codziennego życia i stołeczną przestępczością.

Tym razem głos zabrał ktoś inny. Jerzy Dziewulski opowiedział Krzysztofowi Pyzi o polskiej policji. Tak też zatytułowano książkę – „Jerzy Dziewulski o polskiej policji” – tylko tyle i aż tyle. Tylko tyle, bo mówi o policji. Aż tyle, bo mówi dużo i mówi zaskakująco.

Jerzy Dziewulski to absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Jest byłym policjantem oraz antyterrorystą. Pracą zaczynał w Milicji Obywatelskiej. Jego wydziałem były służby wywiadowcze na Żoliborzu. Szybko piął się po szczeblach kariery, zostając między innymi dowódcą jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie.  Został także szefem osobistej ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniejszego, jego osobistym sekretarzem oraz doradcą do spraw bezpieczeństwa. Był także posłem na Sejm I, II, III i IV kadencji. Szkolił się w USA, Izraelu, we Francji. Był twórcą Sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych i jako jedyny policjant w Polsce został trzykrotnie odznaczony „Medalem Za Ofiarność i Odwagę”, a także odznaczony orderem „Krzyż Kawalerski i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski”.

Co by nie mówić, postać o takim życiorysie jest chyba niekwestionowanym autorytetem w sprawie tego, jak wygląda polska policja. Co ciekawe, Dziewulski bardzo długo nie chciał rozmawiać na ten temat; milczał, jak wyglądało jego życie, praca, kariera. Czy ktoś tak utytułowany może mieć niekorzystne zdanie o swoim zawodzie? Okazuje się, że tak. Komentuje on bowiem książkę o pracy policjanta w następujący sposób: „w rękach trzymacie książkę o najbardziej gównianym zawodzie, który można scharakteryzować jako drogę donikąd. Są bowiem w policji trzy grupy gliniarzy: posłuszni, skuteczni i do wyrzucenia. Przetrwać potrafią jedynie posłuszni. Dlatego zanim podejmiesz decyzję o tym, czy chcesz zostać policjantem, zapamiętaj: Twoje życie sprowadzi się do zasady „Nie wierz w nic i wystrzegaj się wszystkiego”. Ale czy tak można żyć?”.

Nie da się ukryć, że zdanie to wywiera piorunujący efekt. Policjant przecież powinien kojarzyć się z kimś, dzięki komu świat jest bezpieczny. Kto pilnuje porządku, dba o bezpieczeństwo i spokój zwykłych ludzi, za to nieustannie tropi przestępców i zło panujące na świecie. Tymczasem policjant, którego wielu podziwia i uważa za autorytet, twierdzi, że zawód jest mroczny, trudny i niejednorodnie sprawiedliwy…

Powieść „Jerzy Dziewulski o polskiej policji” reklamowana jest hasłem „nieocenzurowana opowieść, po której już nigdy tak samo nie spojrzysz na policjanta…”. Intrygujące, czy książka jest aż tak wielkim szokiem i przełamaniem tabu.

 

 


Recenzent: Anna Kowaliczek
‹ zwiń tekst