Polscy lotnicy w Wielkiej Brytanii

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Remigiusz Mróz poza seriami kryminalnymi, ma w swoim dorobku również książki z gatunku powieści historycznych. Jedną z tych książek jest dzieło zatytułowane „Turkusowe szale”. Niedawno miałam okazje zapoznać się z książką. I jak się prezentuje? Nie za dobrze. Jednak zacznijmy od początku.

Akcja powieści rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej, na terenie Wielkiej Brytanii. Pisarz uczynił głównymi bohaterami swojej powieści polskich lotników działających wraz z Brytyjczykami. Chodzi dokładnie o 307 Dywizjon Nocny Myśliwski ,,Lwowskich Puchaczy”, których symbolem był turkusowy szal.

Niestety, już na samym początku książki (jak i później) pojawiają się błędy historyczne. Każdy, kto choć trochę zna się na historii lotnictwa wojskowego z łatwością wyłapie błędy, które pojawiają się w książce. Przede wszystkim Remigiusz Mróz myli modele samolotów. Samoloty szkoleniowe myli z myśliwcami. Podaje nazwy konkretnych modeli, a potem opisuje je z błędami. Nie mówiąc już o tym, że w książce pojawia się model samolotu, który nigdy nie istniał. Najczęstsze błędy dotyczą uzbrojenia czy ilości silników. Sądzę, że Remigiusz Mróz pogubił się przez to, że niektóre słowa potraktował synonimicznie, podczas kiedy w nazewnictwie wojskowym to zupełnie różne rzeczy. Być może nie czepiałabym się tego wszystkiego tak bardzo, gdyby książka nie była reklamowana jako powieść historyczna. Takie dumne określenie niesie ze sobą pewne zobowiązania, którym musi podołać autor.

Jeśli chodzi o samą fabułę, to jest ona wielowątkowa. Jednym z wątków jest sprawa poszukiwania szpiega, drugą walki lotników na niebie, trzecim wątkiem jest romans głównego bohatera i pewnej młodej dziewczyny oraz motyw z zestrzeleniem jednego z samolotów. Oczywiście możemy w historii odnaleźć jeszcze inne wątki, ale te wydają się najważniejsze.

Wątek dotyczący szpiega nie jest zbyt ciekawy. Bardzo łatwo można przejrzeć konstrukcję tej historii i domyślić się, kto jest szpiegiem. W tym miejscu zawadził typowy styl budowania fabuły przez Remigiusza Mroza. Szpiegiem jest zawsze ta osoba, której nikt nie podejrzewa. Wątek miłosny jest prosty, wydaje się wymuszony. Nie wzbudził we mnie żadnych emocji, choć powinien. W końcu jest to romans, który ma miejsce w czasie wojny. W każdej chwili ktoś może zginąć. Bitwy lotnicze wcale nie stanowią głównego wątku książki. Spodziewałam się, że będzie ich więcej.

Bohaterowie są skonstruowani w typowy dla Remigiusza Mroza sposób. Są bardzo charakterystyczni, przerysowani. Istnieje też silny podział na tych „dobrych” i na tych „złych”. O ile coś takiego mi nie przeszkadza, to już ukazanie postawy polskich lotników wydaje mi się wyjątkowo naiwne. Mamy grupę żołnierzy, niepokornego głównego bohatera, którego nie interesuje nic poza walką. Pyskuje przełożonym, a w końcu chce, wbrew rozkazom, udać się na misję. Oczywiście to postepowanie jest wartościowane pozytywnie, ponieważ brytyjscy dowódcy są po prostu uprzedzeni względem polskich lotników i dlatego musza oni działać wbrew rozkazom i się buntować. Czy pisarz słyszał kiedyś o sądach wojskowych? O tym, że żołnierz nie może tak po prostu odpyskować przełożonym i ruszyć na misję i nie ponieść za to surowych konsekwencji? To jest wojsko podczas jednej z najcięższych i najgorszych wojen w historii Europy. Nikogo nie obchodzi czego chce jakiś szeregowy lotnik.

Remigiusz Mróz nie radzi sobie z tworzeniem opowieści, które rozgrywają się w takim okresie. Przepychanki słowne, żarty czy ironiczne, sarkastyczne uwagi mogą działać w historii o dwóch prawnikach, ale nie w czasie brutalnej wojny, wśród żołnierzy, których kraj został opanowany przez nazistów. Potrzebne byłoby w tej historii więcej czarnego, gorzkiego humoru i groteski, niż gimnazjalnych przepychanek i wulgaryzmów, które wcale nie dodają żołnierzom męskości.

„Turkusowa szale” Remigiusza Mroza to przeciętna książka, która powinna być zaklasyfikowana jako książką sensacyjna. Akcja rozwija się szybko, jest dużo dynamizmu. Postacie są typowe dla książek sensacyjnych. Osobiście nie polecam tej książki, ale jeśli pojawią się czytelnicy, którym nie przeszkadzają błędy merytoryczne czy historyczne, to pewnie będą się dobrze bawić. Jako prosta powieść sensacyjna, to książka się sprawdza. 

 


Recenzent: Olga
‹ zwiń tekst