U Lema za szafą

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Nie najadłam się do syta. Czuję głód, muśnięcie jeszcze tak wielu tematów. Zaczytuję się w Lemie, kocham jego wizje, ciętą inteligencję, bujną wyobraźnię i wrażliwość, bo on to więcej niż nasz nadrzędny futurolog literacki.

Wojciech Orliński próbuje sprostać wielkiemu wyzwaniu. Napisać biografię swojego ulubionego autora, z którym było mu dane przeprowadzić wywiad jako początkującemu dziennikarzowi. I mam wrażenie jakby ta biografia utkwiła w procesie dorastania dwudziestolatka, który jeszcze nie umie do końca poskładać i rozwinąć faktów. Brakuje mi tu wielu "zbliżeń". Chciałabym więcej Lema w Lemie, Lemowskiej rodziny. Orliński jakby się bał obrazić swojego mistrza i wiele pozostawia własnej interpretacji i niepewności. Często spotkamy zdaniu typu: wydaje mi się, że; podejrzewam, że; sądzę, że było inaczej.

Niektórzy zarzucają Orlińskiemu brak stronniczości i pisanie wyłącznie z perspektywy miłośnika twórczości Lema zamiast z kąta obiektywnego obserwatora. Mi osobiście nie przeszkadza podziw autorów do osób, o których piszą. Lubię prywatne historie uwielbienia przemycane drobno, posypywane nimi biografii niczym przyprawa na już smaczne danie.

Czytało mi się sprawnie, jako Lemofanka z pewnością poszerzyłam wiedzę i nabrałam ochoty, by powrócić do niektórych dzieł Lema, by przeczytać je ze świeżo-interpretacyjnym okiem.



Recenzent: Elwira Przyjemska
‹ zwiń tekst