Słodko-gorzka, piękna powieść!

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Lato to czas, kiedy chętniej sięgamy po powieści o podróżach, mniej lub bardziej odległych krajach, wakacyjnych romansach i przygodach. W księgarniach znajdziemy pełno książek z tymi motywami - niektóre z nich są lekkie i przyjemne, inne wywołują smutek i wprawiają czytelnika w melancholijny nastrój. Sierpniowa nowość od wydawnictwa Czarna Owca plasuje się mniej więcej pośrodku, dostarczając zarówno dobrej zabawy, jak i wzruszeń.

Heather właśnie zakończyła ważny etap w życiu - została absolwentką prestiżowego college’u, a od jesieni czeka na nią odpowiedzialna praca w nowojorskim Bank of America. Aby uczcić zakończenie studiów, dziewczyna wybiera się wraz z dwiema przyjaciółkami w podróż po najpiękniejszych miastach Europy. W pociągu do Amsterdamu spotyka Jacka, który również podróżuje po Europie, ale jego celem nie są turystyczne atrakcje - kierując się zapiskami z dziennika dziadka, mężczyzna chce odwiedzić miejsca, po których wędrował jego przodek między zakończeniem wojny a powrotem do Stanów. Ani Heather, ani Jack nie szukali wakacyjnej miłości, ale ta odnajduje ich w środku nocy w zatłoczonym pociągu i chociaż wiele ich dzieli, uczucie, które na nich spada, jest potężne i nieoczekiwane jak lawina. Jednak czy taki związek ma szansę przetrwać? Zwłaszcza, jeśli jedno z nich zataja pewien fakt, mogący zaważyć na życiu ich obojga…

Bardzo żałuję, że “Droga do ciebie” jest na razie jedyną powieścią, jaka wyszła spod pióra J.P. Monningera, bo tak mi się spodobała, że chętnie przeczytałabym kolejne. Już od pierwszych stron autor uwiódł mnie pięknym stylem, stopniowo wzbogacając powieść o wspaniałych bohaterów, świetne dialogi, mnóstwo humoru i malownicze opisy. Całości dodawał dynamizmu fakt, że przez większość książki bohaterowie dalej podróżowali, przemieszczali się z miasta do miasta, kraju do kraju, pokazując czytelnikom Europę - zarówno z tej strony, przeznaczonej dla typowych turystów, jak i z przeciwnej, odwiedzając miejsca mało znane, istotne tylko ze względu na zapiski z dziennika dziadka Jacka. Polskich czytelników zapewne ucieszy fakt, że Heather i Jack nie ominęli również naszego kraju, ale odwiedzili Kraków i kopalnię soli w Wieliczce. Książka ta jest więc nie tylko historią miłosną, ale też swoistym przewodnikiem po atrakcjach naszego kontynentu.

Pomijając motyw drogi, miłość zdecydowanie wiedzie prym w “Drodze do ciebie” i bynajmniej mi to nie przeszkadza. Myślę, że to bardzo romantyczne i fascynujące, jak dwoje obcych sobie ludzi, którzy przypadkowo spotkali się tysiące kilometrów od domu, stopniowo dochodzi do punktu, w którym nie wyobrażają sobie życia bez siebie nawzajem. Od samego początku Heather i Jacka łączy niezaprzeczalna chemia, a im więcej czasu spędzają razem, tym wyraźniej widać, że chociaż pochodzą z różnych środowisk i mają różne cele i ambicje, to jednak są dla siebie stworzeni.

Pokochałam ich razem i każde z osobna - autorowi należy się ogromny plus za stworzenie tak ciekawych, wyrazistych i budzących ciepłe uczucia postaci. Heather i Jack oboje są inteligentni, oczytani i mają świetne poczucie humoru. Podczas gdy nasza bohaterka jest zorganizowana, odpowiedzialna i ma jasno sprecyzowany plan na życie, Jack jest bardziej wolnym duchem, bardzo kreatywnym, obdarzonym ogromną wyobraźnią i graniczącą z arogancją pewnością siebie, która u niektórych bohaterów może drażnić, ale w tym wypadku raczej dodaje uroku. Ten duet uzupełnia gama interesujących postaci drugoplanowych, z przyjaciółkami Heather na czele - żywiołową, zwariowaną Amy i stonowaną Constance, hobbystycznie zajmującą się żywotami świętych.

Zanim rozpoczęłam lekturę “Drogi do ciebie”, spotkałam się z kilkoma wypowiedziami, że książka ma szczęśliwe zakończenie - to samo wynikałoby z blurba Magdaleny Witkiewicz na okładce. Wydaje mi się jednak, że ta kwestia jest dosyć niejednoznaczna i zależy od tego, jaką kto ma definicję happy endu. Nie chcę jednak nikomu niczego zaspoilerować, więc moje rozważania na ten temat zachowam dla siebie. Powiem tylko, że książka z pewnością zrobiła na mnie duże wrażenie i na długo pozostanie w mojej pamięci. Polecam!


Recenzent: Alina Z.
‹ zwiń tekst