Przyjemna obyczajówka ze sztuką w tle

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Wydawałoby się, że Marcie powiodło się w życiu - ma dyplom magistra historii sztuki, pracuje w modnej warszawskiej galerii Arte Nuevo, od lat jest w stałym związku z utalentowanym artystą Filipem, z którym mieszka w gustownym, stumetrowym apartamencie na Pradze. Brzmi sielankowo, ale jak wygląda rzeczywistość? W galerii Marta jest podwładną byłej przyjaciółki ze studiów - egoistycznej, obdarzonej kiepskim gustem Viki, Filip jest dziecinnym, egocentrycznym, uzależnionym finansowo od rodziców cholerykiem, a mieszkanie ciągle wymaga spłacania comiesięcznych rat. Do tego zbliża się letni wernisaż, który ma stać się artystycznym wydarzeniem sezonu, ale przedtem ostro namiesza w życiu bohaterki, głównie za sprawą Paco - młodego, spokrewnionego z właścicielem galerii malarza, który szturmem wdarł się na warszawski rynek sztuki. Marta będzie zmuszona przemyśleć swoje dotychczasowe życie - dokąd zaprowadzą ją wyciągnięte wnioski?

Oskar Salwa to pseudonim literacki dziennikarza, który od podszewki zna kulturalne środowisko stolicy i swoje doświadczenia ubrał w powieściową formę, malując przed czytelnikami barwny świat artystów i handlarzy sztuką, chociaż skupiając się bardziej na cieniach niż blaskach tych zawodów. Powieść napisana jest przyjemnym, lekkim stylem, chociaż wyraźnie zdradzającym inteligencję i erudycję autora. Zdarzają się też wulgaryzmy, ale na szczęście w niewielkich ilościach.

Marta jest sympatyczną postacią, chociaż lekko zagubioną, czasem naiwną i pozwalającą ludziom traktować się gorzej, niż na to zasługuje. Nie należy raczej do osób wybuchowych, obnoszących się ze swoimi emocjami, ale nie znosi otwartych konfliktów i w prawie każdej sytuacji zachowuje chłodne opanowanie. Jedna rzecz, która mnie u niej irytowała, to jej ciągłe wynajdowanie wymówek dla paskudnego zachowania swojego chłopaka, którego już dawno powinna była, za przeproszeniem, rzucić w cholerę. A miałaby za co, bo Filip jest postacią naprawdę okropną. Nie uważam tego jednak za wadę książki, bo zawsze ktoś musi zostać mianowany czarnym charakterem utworu. Paco z kolei jest bohaterem bardziej złożonym, prezentującym bogatą gamę cech zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Chociaż wydaje się otwarty i serdeczny, do samego końca otacza go jednak lekka aura tajemnicy. Martę zdecydowanie polubiłam, Filipa zdecydowanie nie polubiłam, ale Paco wywołuje we mnie uczucia dość ambiwalentne i nie jestem w stanie jednoznacznie zadeklarować sympatii bądź niechęci do niego.

W tej powieści próżno szukać zapierającej dech w piersiach akcji, czy scen, które będziemy czytać z wypiekami na twarzy. Wydarzenia po prostu płyną swoim tempem, raz wolniejszym, raz szybszym. Wydaje mi się, że od tego, co na zewnątrz, ważniejsza jest przemiana wewnętrzna Marty, jej narastający bunt przeciwko byciu pomiataną oraz zmiana postrzegania środowiska, w jakim się obraca, i mężczyzny, z którym dzieli życie.

“Wernisaż” to opowieść o poszukiwaniu samego siebie, o wierności (lub jej braku) wyznawanym ideałom, a także o tym, że talent i umiejętności nie są w stanie zagwarantować sukcesu, podobnie jak kompletny brak talentu wcale nie stoi mu na przeszkodzie - czasem wystarczy odrobina skandalu i sztucznie rozdmuchanego rozgłosu. Oskar Salwa zaserwował nam dawkę dobrej literatury obyczajowej, z którą przyjemnie spędziłam wieczór.


Recenzent: Alina Z.
‹ zwiń tekst