Poznajemy Fae

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Nie pamiętam, kiedy ostatnio (i czy w ogóle) spotkałam się z serią, w której każda następna część byłaby jeszcze lepsza od poprzedniej. Słyszałam wiele o tym, że książki Maas nie tracą poziomu nawet w kolejnych częściach, ale jednak gdzieś w środku niedowierzałam. Teraz, po trzecim tomie Szklanego tronu, czuję jednocześnie zachwyt i obawę przed dalszym kontynuowaniem tej historii.
Dziedzictwo ognia podzieliło losy naszych bohaterów na osobne wątki. Celaena, wysłana do Wendlyn, uczy się oswajać ze swoimi zdolnościami pod czujnym okiem księcia Fae, Rowana. W tym samym czasie Chaol i Dorian zostają w szklanym zamku, w tym samym miejscu, a jednak odsunięci od siebie. Chaol próbuje rozgryźć generała Aeodiona i zagadkę rzekomych buntowników, a Dorian robi wszystko, by nikt nie dowiedział się o jego darze. W dodatku, poza tymi trzema postaciami, Maas wprowadziła nam czarownicę, która, wraz z innymi Klanami czarownic, dosiada wywerny i szykuje się do Gier Wojennych. Ona również ma swoją odrębną historię i wprowadza nas w kolejny wątek. I choć postacie te działają na własną rękę, to ich drogi i tak się łączą.
W porównaniu do poprzedniej części, tutaj akcja zaczyna się niemal od razu. Po krótkim wstępie zostajemy wepchnięci w świat Fae, magii i buntowników. Byłam ciekawa, co Maas może nam zaoferować, by pociągnąć jakoś tę historię, jednocześnie nie tracąc poziomu i jestem miło zaskoczona. Autorka ponownie pokazała, że nie można w nią wątpić i ona doskonale wie, co robi. Mąci i miesza, ale robi to w taki sposób, byśmy nie mogli oderwać się od czytania. Nawet jeśli jakaś rzecz wydaje nam się przewidywalna i faktycznie uda nam się ją przewidzieć, to nie spodziewamy się tego, ile wątków za sobą pociągnie.
W Dziedzictwie możemy więcej dowiedzieć się o postaciach i ich zachowaniach. Celaena w końcu przestała mnie denerwować, Doriana nawet zaczęłam lubić; Maas nareszcie sprawiła, by bohaterzy wydorośleli. Celaena z pewnością miała tutaj swego rodzaju przemianę i jedno jest pewne – w jej sercu nie ma już miejsca na strach. Poznajemy jej przeszłość i wraz z nią uczymy się o jej magii. Wyjaśniamy sobie parę rzeczy, ale co by to była za książka Maas, która nie pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi? Musiałam przekonać się na własnej skórze, by stwierdzić, że ta część w niczym nie odstaje od poprzednich. Pozostawia spory niedosyt, więc najlepiej od razu zaopatrzyć się w kolejne tomy.


Recenzent: Kamila Kaczmarska
‹ zwiń tekst