W kobietach siła!

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

"Istnieje takie przekonanie, że należy wszystko robić tak, jak zawsze się robiło, nawet jeśli nie ma to sensu. To naczelna zasada życia na prowincji."

Rok 1940, trwa druga wojna światowa. W małym angielskim miasteczku Chilbury pozostały prawie same kobiety - wszyscy zdolni do służby wojskowej mężczyźni walczą z hitlerowcami. W związku z brakiem męskich głosów, chilburyjski chór zostaje zawieszony, ale nowo przybyła nauczycielka muzyki, Primrose Trent, wznawia jego działalność i nadaje mu nową nazwę: Chilburyjski Chór Żeński. Mimo początkowych sprzeciwów i obaw, niewielka grupa kobiet regularnie spotyka się, aby ze wspólnego śpiewu czerpać otuchę i trudną do odnalezienia w czasach wojny radość. Chociaż każda z nich jest inna, chociaż zmagają się z różnymi problemami i na co dzień wiele je dzieli, chór jednoczy osamotnione chilburyjskie kobiety, daje im energię do stawiania czoła ponurej codzienności i wyzwala w nich siłę, której istnienia same nie podejrzewały.

"- Naprawdę wierzy pani, że wspólne śpiewanie pomoże nam przetrwać tę makabryczną wojnę?
- Muzyka daje nam szansę przekroczenia siebie, oddalenia się od naszych zmartwień i tragedii, pozwala zajrzeć do innego świata, zobaczyć wszystko z innej perspektywy. Kadencje i piękne zmiany akordów, każda z nich to szansa na poczucie nowego rodzaju cudowności."

O drugiej wojnie światowej powstało wiele powieści, ale wydaje mi się, że niewiele z nich opowiada o kobietach, oczekujących w domu na powrót swoich mężów, ojców, braci, narzeczonych, o ich codziennych troskach, ciągłej niepewności i poczuciu bezsilności. A szkoda. Po lekturze "Chórzystek" chętnie przeczytałabym więcej tego typu książek.

"Czy Hitler ma pojęcie, ile siły i determinacji drzemie w trzynastu rozjuszonych kobietach? W każdym razie nie sądzę, żeby kiedykolwiek zastanawiał się nad zabójczym potencjałem trzypoziomowej patery do ciasta."

Jennifer Ryan stworzyła grupę ciekawych, wyrazistych bohaterek - każda jest na swój sposób charakterystyczna i każda przechodzi pewną przemianę między pierwszą a ostatnią stroną. W książce spotykamy między innymi apodyktyczną i przeciwną łamaniu konwenansów panią B.; cichą pielęgniarkę - panią Tilling, której dopiero wojna pomaga wyjść ze skorupy pokory i nieśmiałości; chciwą i przebiegłą położną - pannę Paltry, padającą ofiarą własnych przywar; piękną i wyniosłą Venetię, czerpiącą satysfakcję z łamania męskich serc, dopóki sama nie wpada w sidła miłości; trzynastoletnią siostrę Venetii - Kitty, obdarzoną pięknym głosem, ale zaślepioną naiwną miłością do jednego z adoratorów siostry, a także inne postacie, próbujące odnaleźć swoje miejsce w nowej, wojennej rzeczywistości. Wydarzenia poznajemy z perspektywy kilku z nich, poprzez ich pamiętniki i listy do bliskich - w "Chórzystkach" nie ma niezależnego trzecioosobowego narratora, ale cała książka stanowi napisaną przez kobiety opowieść, o kobietach i dla kobiet.

Bardzo podobał mi się klimat małego angielskiego miasteczka i przekrój jego niewielkiej społeczności, trochę kojarzące mi się z ulubionymi powieściami Agathy Christie. Lektura "Chórzystek" wzbudziła we mnie całą gamę emocji, od śmiechu po łzy wzruszenia i smutku, bo w powieści o wojnie nie mogło przecież zabraknąć i tragicznych wydarzeń. Mój jeden mały zarzut, to że zakończenie miejscami wydaje się być trochę za bardzo przesłodzone, ale akcja książki nie kończy się wraz z końcem wojny, więc na bohaterki na pewno czeka jeszcze wiele wyzwań. Przesłanie tej książki jest jednak jasne i czytelne - kiedy kobiety zbiorą się razem, okazując sobie nawzajem pomoc i otuchę, i uwierzą we własną wartość i możliwości, nie ma takiej siły, która byłaby w stanie je pokonać.

"W tę bezksiężycową noc wszystko było czarne; ciemność sprawiła, że znikła wszelka jasność. Ja jednak uświadomiłam sobie, że nie ma żadnych praw zabraniających śpiewu, i uśmiechnęłam się delikatnie. Zauważyłam, że mój głos staje się coraz donośniejszy, na przekór tej wojnie. W obronie mojego prawa, by być słyszaną."

rozwiń tekst...