Odejście bliskiej osoby

Recenzja nie jest potwierdzona zakupem

Marcin Wicha jest pisarzem oraz grafikiem. Pracuje w zawodzie i zajmuje się tworzeniem okładek, plakatów czy innych graficznych elementów. Ma również na swoim koncie kilka tekstów, które ukazały się w „Autoportrecie”, „Literaturze na świecie” czy „Tygodniku Powszechnym”. Poza tym Marcin Wicha tworzył również komiksy-komentarze dla „Tygodnika Powszechnego”. Na swoim koncie autor ma kilka książek. A wśród nich pojawiają się pozycje skierowane dla dzieci, takie jak: „Bolek i Lolek. Genialni detektywi”, „Nowe przygody Bolka i Lolka. Urodziny”, „Klara. Proszę tego nie czytać”, „Klara. Słowo na „Szy” oraz „Łysol i Strusia”. Jednak poza pozycjami dla dzieci, Marcin Wicha stworzył również dwie inne książki, które są przeznaczone dla dorosłego odbiorcy. Są to: „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” oraz „Jak przestałem kochać design”.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to najnowsza książka autorstwa Marcina Wichy. Nie jest to książka fabularna, choć autor ukazuje w niej życie pewnej kobiety. „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to opowieść o próbie poradzenia sobie ze śmiercią bliskiej osoby. W tym przypadku jest to matka. Książka jest podróżą poprzez życie matki narratora.

Narrator próbuje uporządkować przedmioty, które wcześniej należały do jego matki. I właśnie poprzez oglądanie poszczególnych kartek, zdjęć, książek, akcesoriów, ubrań czy innych rzeczy, tworzy w swojej głowie obraz kobiety, jaką była kiedyś jego matka. Być może wielu czytelników uzna, że książka jest, przede wszystkim, mocno uczuciowa i pełna głębokich przemyśleń, jednak to nie do końca prawda.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to opowieść, w której autor nie popada w zbędny czy napuszony sentymentalizm. Nie ma tu długich i mętnych dywagacji na temat śmierci i przemijania. Próby wylania na papier swoich uczuć. Zamiast tego narrator skupia się na zbudowaniu obrazu swojej matki z dawnych lat. Zamiast o śmierci, opowiada o jej życiu.

Życie matki głównego bohatera przypada na czas powojennej Polski. Najpierw główna bohaterka musiała radzić sobie w trudnych czasach komunizmu. Nie pojawiają się jednak żadne górnolotne rozważania na temat porządku państwa czy walki o wolność. Zamiast tego autor prześlizguje się po rzeczywistości dnia codziennego i tym, jak ludzie radzili sobie w tych trudnych czasach. Matka głównego bohatera zawsze była twarda, odważna i kierowała się tylko i wyłącznie swoimi zasadami. Nie dała się złamać propagandzie czy trudnością życia w PRL-u. Musiała poradzić sobie zarówno z pustymi półkami w sklepach, jak i z problemami związanymi z kierunkiem rozwoju Polski i łączących się z tym ograniczeń dla ludzi.

Życie matki głównego bohatera nie kończy się na okresie PRL-u, a trwa dalej. Narrator opisuje kolejne historie dotyczące tego, jak jego matka poradziła sobie z kolejnymi przemianami kraju. Chodzi o odejście od komunizmu oraz narodziny kapitalizmu, który przyszedł wraz z otwarciem na Zachód. Wiele zmian, które niejednego człowieka, wychowanego w świecie PRL-u, z pewnością by przerosły.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to nie tylko książka o próbie pogodzenia się z odejściem bliskiej osoby. To nie tylko próba sportretowania życia matki narratora, która musiała się mierzyć z wieloma problemami powojennej Polski. To również próba zobrazowania samej Polski i jej obywateli. Ludzi, którzy wychowali się w powojennych czasach, którym obiecywano wyjątkowe życie, spokój i dostatek. Niewiele z tego otrzymali.

Język książki jest przystępny, ciekawy. Książkę czyta się dobrze. Jednak z pewnością nie jest to dzieło, które można przeczytać w jeden wieczór (choć nie jest długie, ma prawie dwieście stron). Głównie dlatego, że dobrze jest się chwilę zastanowić nad tym, co autor chce przekazać w swoim dziele. A może również zastanowić się nad tym, czy naprawdę znamy osoby nam najbliższe. Czy jesteśmy w stanie powiedzieć cokolwiek o ich życiu. Czasach, w których dorastali.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” nie jest, wbrew pozorom, książką poważną, opowiadającą jedynie o trudzie i problemach. W tekście pojawia się również sporo humoru. Narrator opisuje nieco groteskowe sytuacje, przedstawia swoją władczą matkę, która krzyczy na taksówkarzy, sklepikarzy, nauczycieli. Wszystko po to, aby podkreślić jej charakter i sposób bycia.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy to ciekawa książka, która porusza wiele wątków. Z pewnością może to być dobra pozycja dla tych wszystkich osób, które próbują sobie poradzić z odejściem kogoś bliskiego. Narrator buduje obraz przeszłości najbliższej osoby i dzięki temu udaje mu się poznać jeszcze lepiej swoją matkę. Zrozumieć jej dążenia, jej charakter, doświadczenia, które wpłynęły na jej osobowość. Poza tym autor w książce zarysowuje obraz PRL-u i późniejszych czasów przemian gospodarczych, co również uważam za bardzo ciekawe. Książka jest również obrazem powojennego społeczeństwa, które powoli podnosiło się ze wspomnień o drugiej wojnie światowej.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy to książka, która może przypaść do gustu czytelnikom, którzy poszukują książek poruszających problematykę PRL-u, ale również czytelników chcących przeczytać historie wywołującą refleksję. 


Recenzent: Joanna Słonka
‹ zwiń tekst